Agencje ratingowe

 

Dla inwestorów zagranicznych niezawisłość i apolityczność sądów ma kapitalne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o lokowaniu inwestycji. Dlatego agencja ratingowa Moody’s ostrzegła, że reforma sądownictwa w Polsce może osłabić praworządność i wpłynąć na bezpośrednie inwestycje zagraniczne.

Ktoś może powiedzieć, że wystarczy tanio kupić działkę, znaleźć wykwalifikowaną siłę roboczą, otrzymać pomoc publiczną, aby zagraniczny inwestor w ciemno wybudował w Polsce fabrykę od zera. Nic bardziej błędnego, bo wszystkie te zalety inwestycji w naszym kraju nie będą wiele warte, skoro inwestor nie będzie miał pewności, że sądy są apolityczne, a praworządność przestrzegana. Dlatego reforma sądownictwa może się odbić czkawką w gospodarce, bo wprowadza do obrotu gospodarczego bardzo istotne nowe ryzyko, które przez ponad ćwierć wieku od początku transformacji gospodarczej było nieznane. Co najwyżej inwestorzy narzekali, jak większość obywateli, na przewlekłość postępowań sądowych, ale raczej już nie na jakość praworządności. Niestety, ostatni wzrost znaczenia decyzji politycznych w wymiarze sprawiedliwości jest bardzo niepokojącym sygnałem dla inwestorów. Jak na razie agencja ratingowa tylko zwraca na to uwagę i nie ma to przełożenia na rating albo jego perspektywę, ale idę o zakład, że wystarczy jedna głośna sprawa sądowa dotycząca zagranicznego inwestora np. skonfliktowanego z państwową spółką, w której poczuje się w sądzie w gorszej pozycji, aby sprawa praworządności stała się gorącym tematem i była komentowana w zagranicznych mediach, a być może także politycznie w kraju, skąd pochodzi kapitał.

Z łatwością można sobie wyobrazić sytuację, w której zagraniczny inwestor dojdzie do wniosku, że ma niewystarczającą ochronę prawną w kraju, i nawet perspektywa pójścia do międzynarodowego arbitrażu nie będzie dla niego pocieszeniem, bo to sprawy kosztowne i długotrwałe. Tymczasem w Polsce mamy renesans roli państwa w gospodarce, co wcześniej czy później doprowadzi na wielu polach do konfliktów z zagranicznym kapitałem prywatnym, któremu nie w smak może być „repolonizacja” lub faworyzowanie w przetargach podmiotów z udziałem państwa lub przez niego wspieranych z powodów strategicznych, jak np. w sektorze energetycznym. W takiej sytuacji naturalne jest, że czujący się pokrzywdzonym inwestor będzie szukać ochrony swoich interesów w sądach. Pytanie, czy je tam znajdzie, a słowo „praworządność” nie będzie wypierane przez myślenie w kategoriach „polskiej racji stanu”, za którą kryje się niebezpieczny dla rozwoju nacjonalizm gospodarczy, który na dłuższą metę przynajmniej ograniczy, jeśli nie zabije konkurencyjności. A mniejsze bezpośrednie zagraniczne inwestycje, nie mówiąc już o odwrocie obcego kapitału, to większa groźba wpadnięcia Polski w pułapkę średniego dochodu, której należy uniknąć.