Proponowane przez resort energii normy jakości węgla słusznie są krytykowane przez m.in. organizacje ekologiczne. Niestety, w walce ze smogiem nadal ma wiele do powiedzenia lobby węglowe oraz wielka polityka, czyli chęć zapewnienie jak najtańszego opału dla rzeszy wyborców, a seria wyborów tuż, tuż.
Długo oczekiwane propozycje w sprawie jakości paliw zdaniem ekologów i działaczy antysmogowych nie rozwiążą problemu dostępności na rynku złej jakości węgla, a w zasadzie odpadów. Według resortu z rynku zostanie wyeliminowany węgiel najgorszej jakości, np. muły i flotokoncentraty, a walki ze smogiem nie można utożsamiać wyłącznie z jakością węgla. Tu trzeba się zgodzić, że poprawa katastrofalnej jakości powietrza zależy także od jakości kotłów i nie palenia śmieci, np. plastików, opon czy nasączonych rakotwórczymi substancjami drewnianych podkładów kolejowych. Jednak prawdziwy bój o czyste powietrze to bój o jakość węgla, co od lat podkreślają organizacje antysmogowe. Pozostawienie furtek w przepisach, które zdaniem ekologów np. umożliwią mieszanie odpadów węglowych z miałem spowodują, że w sumie walka o czyste powietrze pozostanie na papierze.
Resort energii podkreśla także, że proponowane przepisy umożliwią nabywanie opału przez najmniej zamożne gospodarstwa domowe. I tu jest pies pogrzebany. Wprowadzenie restrykcyjnych norm jakości dla węgla spowodowałoby, że rzesze osób niezamożnych musiałyby wyłożyć znacznie więcej na opał niż dotychczas. A to w wyborach może przełożyć się na złość wyborców, bo przecież nikt nie lubi podnoszenia cen, szczególnie w tak wrażliwym obszarze jak ogrzewanie domów i mieszkań. Już teraz cena węgla jest tematem wielu rozmów osób, które przygotowują się do sezonu grzewczego. Aspekt polityczny takich, a nie innych propozycji resortu energii to jedno, a wpływy lobby górniczego to drugie.
Problem z wprowadzeniem norm jakości węgla to temat obecny już za poprzedniej koalicji PO-PSL, kiedy pod koniec jej rządów sprawa przyszłości górnictwa i smogu stała się gorąca. W nieoficjalnych rozmowach z szefami spółek węglowych można było wtedy usłyszeć, że pierwsze propozycje norm były takie, że śląskie kopalnie należałoby zamknąć. Wiele z nich wydobywa bowiem węgiel niskiej jakości, dodatkowo w coraz trudniejszych warunkach geologicznych, więc odcięcie sprzedaży węgla i odpadów najniższej jakości odbiłoby się boleśnie na finansach branży, która wówczas była na skraju bankructwa z powodu niskich cen surowca. Teraz jednak mamy wysokie ceny węgla, tyle że kopalnie nadal potrzebują sprzedawać surowiec najniższej jakości, bo nie mogą sobie pozwolić – przy gigatycznej presji płacowej załóg – na oszczędności spod szyldu ekologii. Koło się zamyka. Lobby węglowe nie jest zainteresowane w eliminacji węgla najniższej jakości z polskich pieców, a rząd boi się rozeźlić wyborców cierpiących na „ubóstwo energetyczne”.
W ten sposób walka o czyste powietrze składana jest na ołtarzu wielkiej polityki. Na razie mamy upalne lato i dyskusja o smogu i jakości paliw nie jest w centrum uwagi społecznej, ale pewne jest, że problem smogu powróci zimą jak bumerang, bo nie da się go zamieść pod dywan. I znowu będziemy się wstydzić na całą Europę, że walka ze smogiem to walka z wiatrakami.