Demografia

 

Ani skokowe zwiększenie wydatków socjalnych, w tym miliardy na program 500 plus, ani rekordowo niskie bezrobocie nie są w stanie zatrzymać Polaków w kraju. W zeszłym roku wyjechało aż 118 tys. Polaków, a łącznie za granicą przebywa 2,5 mln. Taki niepokojący bilans powinien być katalizatorem dla działań związanych z aktywną polityką imigracyjną, aby zatkać powiększająca się dziurę demograficzną.

Utrzymująca się masowa emigracja to poważne wyzwanie dla rynku pracy, bo ubywa osób głównie w młodym wieku w wieku składkowym, które są mobilne. Gdy dołożymy do tego przejście na wcześniejszą emeryturę setek tysięcy Polaków, to mamy gotową receptę na zawał na rynku pracy, który odbije się rykoszetem na wzroście gospodarczym. Przedsiębiorcy mają coraz większe problemy ze znalezieniem rąk do pracy, zarówno mniej wykwalifikowanych, jak i specjalistów np. z branży IT. Dochodzi do sytuacji, kiedy brak zapewnienia siły roboczej powoduje, że przedsiębiorcy zastanawiają się poważnie nad budową kolejnych zakładów przemysłowych np. w zachodniej Polsce. Skutkiem ubocznym jest presja płacowa, która z kolei odbija się czkawką na rentowności firm i koniec końców także spowolni wzrost gospodarczy, bo polskie firmy będą mniej konkurencyjne. Emigracja to potężny problem dla finansów państwa, ponieważ wraz z wyjeżdżającymi znikają ich składki w systemie ubezpieczeń społecznych (jeśli byli zatrudnieni), a ktoś musi w przyszłych dekadach utrzymywać emerytów.

Apele wicepremiera Mateusza Morawieckiego podczas np. wizyt w Wielkiej Brytanii, aby Polacy wracali do Polski jak na razie nie przynoszą efektu. Co więcej, Brexit wcale nie zniechęcił rodaków do wyjazdów. Skoro nie pomagają ani apele polityków, ani czterokrotnie większe transfery socjalne niż za poprzednich rządów, to jedyne co pozostaje, to prowadzenie aktywnej polityki imigracyjnej.

 

Na pierwszy rzut powinni pójść Polacy mieszkający za wschodnią granicą. Przyjęta w kwietniu tego roku nowelizacja ustawy o repatriacji może otworzyć drogę do ściągnięcia z Kazachstanu ok. 40 tys. Polaków. Brak postępów w tym zakresie jest jedną z największych porażek państwa polskiego w ostatnim ćwierćwieczu. Pod tym względem zostaliśmy daleko w tyle za rządami Niemiec i Rosji, które prowadzą zaplanowaną, wspartą dużymi pieniędzmi, politykę ścigania do swoich krajów osób pochodzenia niemieckiego czy rosyjskiego.

Nawet gdyby polityka repatriacyjna ruszyła teraz z kopyta, to i tak liczby mówią wyraźnie, że bilans między nadal emigrującymi Polakami, np. do innych państw Unii, a potencjalnie mogącymi być ściągniętymi z Kazachstanu jest bardzo niekorzystny. Dlatego kluczowe jest zachęcenie do osiedlenia się Polaków mieszkających na Białorusi, Ukrainie czy na Litwie. Szczególnie dotyczy to ludzi młodych. Dla tych kierunków „bramą imigracyjną” może być masowa oferta edukacyjna na poziomie uniwersyteckim, dzięki której młodzi ludzie przyjadą, wykształcą się, zdobędą pracę, zamieszkają na stałe i założą tutaj rodziny.

Pewne jest, że bez zorganizowania sprawnej administracyjnie polityki imigracyjnej, wspartej przez państwo dużymi środkami, za kilka lat wzrost gospodarczy rzędu 3-4 proc. może pozostać tylko wspomnieniem, bo nie będzie miał kto go wypracować, i nie ma co się łudzić, że pracownicy tymczasowi np. z Ukrainy uratują nasz rynek pracy i przedsiębiorców.