Rozpoczęcie wdrażania wobec Polski unijnej procedury nadmiernego deficytu było pewne jak w banku, bo po latach motywowanego politycznie szastania pieniędzmi publicznymi popsuto finanse państwa na ogromną skalę. Niestety, historia naszej 20-letniej obecności w UE naznaczona jest co rusz długotrwałą procedurą nadmiernego deficytu i pod tym względem nie ma czego świętować, bo czeka nas znowu zaciskanie pasa.
Wieści z Komisji Europejskiej, że uzasadnione jest otwarcie procedury nadmiernego deficytu sektora finansów publicznych (EDP) wobec siedmiu krajów UE i takie działanie będzie zaproponowane w tym miesiącu Radzie UE nie powinno dziwić w wypadku Polski, skoro w zeszłym roku deficyt wyniósł aż 5,1 proc. wobec wymaganych 3 proc. Dużo uwagi, zanim jeszcze pojawiła się rekomendacja Komisji Europejskiej, poświęcono temu zagrożeniu w raportach „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego”, które co roku przygotowuje Instytut Odpowiedzialnych Finansów we współpracy i ze wsparciem Fundacji Przyjazny Kraj i Instytutu Finansów Publicznych. O tym, że praktycznie wprowadzenie EDP jest przesądzone ostrzegano już w zeszłorocznym raporcie, a mimo to nie było działań zapobiegawczych. W dyskusji politycznej podnoszony był argument, że ze względu na nowe reguły fiskalne UE możemy liczyć na łagodniejsze potraktowanie ze względu na wydatki na sprzęt wojskowy i działania osłonowe związane ze wzrostem cen energii, ale nadzieje okazały się iluzoryczne. Po pierwsze, jak piszą autorzy wspomnianego raportu w edycji 2024, w ujęciu memoriałowym wydatki zbrojeniowe były znacząco mniejsze niż 1 pkt. proc. PKB, podobnie jak osłony związane z energią, zatem nawet uwzględniając te obydwa czynniki nie było szans, aby nie przekroczyć progu 3 proc. Zatem skala wzrostu deficytu ma swoje źródło w wieloletnim psuciu finansów publicznych, szczególnie poprzez kreowanie wydatków finansowych z długu publicznego poza kontrolą parlamentarną.
Żadnym pocieszeniem nie jest fakt, że nie jesteśmy osamotnieni w procedurze EDP, bo poza nami Komisja Europejska rekomendowała podobne działanie wobec sześciu innych krajów: Belgi, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji. Ani to, że jeszcze wyższy deficyt mają Włochy (7,4 proc.), Węgry (6,7 proc.), Rumunia (6,6 proc.) i Francja (5,5 proc.). U nas w tym roku sytuacja jeszcze się pogorszy, bo grozi nam poziom 5,4 proc. Drugi wskaźnik skutkujący wprowadzaniem EDP, poza przekroczeniem progu 3 proc. deficytu, czyli relację długu publicznego do PKB mamy co prawda poniżej 60 proc. (49,6 proc. w 2023), ale trend jest niepokojący, bo w kolejnych latach pęknie i ta granica.
W raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego” autorzy wskazali, że procedura EDP jest prawie nieodłącznym towarzyszem Polski w UE, ponieważ mieliśmy ją w latach 2004-2008 oraz 2009-2015, a pierwsza została zainicjowana już w trzecim miesiącu po wejściu do UE… Wchodząc w pierwszą procedurę mieliśmy deficyt aż 6 proc. i po czterech latach zaciskania pasa obniżyliśmy do 1,9 proc. PKB. Kiedy wydawało się, że problem mamy z głowy na dłużej, wystarczył kryzys finansowy 2008 r. oraz obniżki PIT i składki rentowej, aby od kolejnego roku – aż na siedem lat – ponownie dała się we znaki EDP. Były to bardzo trudne lata dla budżetu, co np. skutkowało wieloletnim brakiem podwyżek w tzw. budżetówce, ale udało się zejść z 7 proc. do 2,6 proc.
Otwarte pozostaje pytanie przez ile lat i w jakim zakresie przyjdzie nam zaciskać pasa, na ile wysiłek będzie rozłożony po stronie dochodowej, a na ile wydatkowej. Im większe będzie ograniczanie wydatków, tym trudniejsze będzie do zaakceptowania pod względem politycznym i społecznym. Dlatego tak ważne będzie opracowanie rozsądnego planu naprawczego, dostosowanego pod względem tempa i skali do naszych możliwości, aby deficyt zszedł poniżej 3 proc. bez drastycznych rozwiązań fiskalnych, a także uniknięcie przekroczenia wskaźnika 60 proc. długu do PKB. Pewne jest jedno: czas rozdawnictwa lekką ręką w finansach publicznych się skończył i politycy powinni zdawać sobie z tego sprawa, nawet jeśli za wszelką cenę będą chcieli wygrać kolejne wybory… Pod tym względem wdrożenie unijnego EDP powinno zadziałać – teoretycznie – dyscyplinująco na polityków.