Wstępne dane GUS za III kwartał mówią o wzroście PKB rok do roku aż o 4,7 proc., czyli nawet powyżej optymistycznych szacunków ekonomistów. Wzrost gospodarczy najszybszy od pięciu lat cieszy, ale trzeba rozbroić kilka min, które mu zagrażają np. na rynku pracy i w polityce monetarnej. Bo gospodarka może się przegrzać i z dynamicznym wzrostem się pożegnamy.
Do systematycznego spadku stopy bezrobocia zdążyliśmy się już przyzwyczaić. We wrześniu wskaźnik wynosił 6,8 proc., a według resortu pracy w październiku mógł spaść nawet do 6,6 proc. We wrześniu zarejestrowanych bezrobotnych mieliśmy 1,12 mln i wkrótce ta liczba może spaść poniżej miliona. To co z jednej strony jest sukcesem polskiej gospodarki, z drugiej staje się powoli jednym z największych zagrożeń, ponieważ brak rąk do pracy zmusi w końcu firmy do zahamowania rozwoju. Ze środowiska przedsiębiorców dociera wiele niepokojących sygnałów, że mają kapitał, aby zainwestować np. w nowy zakład, ale wstrzymują się z decyzją, ponieważ nie są pewni czy znajdą odpowiednią liczbę wykwalifikowanych pracowników. Nie ma co się dziwić, że dochodzi do sytuacji, gdy inwestorzy kierują do władz samorządowych albo stref ekonomicznych pierwsze pytanie wcale nie o cenę działki czy wysokość podatków, ale właśnie o stan lokalnego rynku pracy.
Sytuację na krajowym rynku pracy można poprawić na kilka sposobów. Pierwszym jest przyjmowanie pracowników z zagranicy, głównie z Ukrainy, co ma już miejsce na dużą skalę. Drugim, wzmożona aktywizacja zawodowa np. kobiet, bo aż cztery na dziesięć nie szuka pracy. Trzecim, zorganizowanie na dużą skalę akcji repatriacji Polaków z Kazachstanu (potencjalnie ok. 40 tys.). Wreszcie idealny byłby powrót do kraju przynajmniej części z dwu i półmilionowej rzeszy naszych emigrantów, ale jak na razie chętnie wyjeżdżają – w zeszłym roku kraj opuściło 118 tys. osób. To szalenie ważne, aby zneutralizować negatywne zjawiska demograficzne w społeczeństwie, ponieważ niestety, nawet coraz większa innowacyjność nie wystarczy do utrzymania wysokiego tempa wzrostu gospodarczego.
Drugim skutkiem ubocznym mocnego wzrostu gospodarczego jest rosnąca nierównowaga w polityce monetarnej. Inflacja rośnie, bo Polacy coraz więcej konsumują, a firmy muszą podnosić płace, aby zatrzymać pracowników. Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej nadal utrzymuje stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie I tak może być nawet przez cały przyszły rok. Powoduje to przesuwanie części oszczędności na rynek nieruchomości, gdzie mamy boom, który – jak zawsze w takich okolicznościach – może przerodzić się w bańkę spekulacyjną, której pękniecie podetnie skrzydła gospodarce.
Ciesząc się z szybko rozwijającej się gospodarki, nie wolno tracić z oczu potencjalnych zagrożeń, ponieważ powinno nam zależeć na długotrwałym wzroście, aby dogonić kraje „starej Unii”, a nie po krótkim okresie szybkiego wzrostu, przegrzaniu i wyhamowaniu gospodarki, wpaść w pułapkę średniego dochodu.