Marcowy spadek inflacji konsumenckiej (CPI) w Polsce i na świecie przyjmowany jest z ulgą przez rzesze konsumentów i przedsiębiorców, ale niestety to zbyt mało, aby myśleć o obniżkach stóp procentowych. Prawdziwym zagrożeniem dla takich decyzji banków centralnych jest trzymająca się mocno inflacja bazowa, która koszmarnie rozlała się po gospodarkach i o wiele trudniej będzie ją zdławić niż inflację konsumencką.
Wieści z frontu walki z inflacją na początku wiosny przynoszą ulgę, choć na razie bardziej odczuwalną psychicznie niż w portfelach, ponieważ ceny rosną wolniej, przynajmniej licząc rok do roku. W Polsce – według wstępnych danych GUS – w marcu inflacja spowolniła do 16,2 proc. (licząc rok do roku) z rekordowych – w ostatnim ponad ćwierćwieczu! – 18,4 proc. zanotowanych w lutym. Niestety, to w dużej mierze zasługa tzw. efektu bazy z zeszłego roku. Kiedy przyjrzymy się wzrostowi cen miesiąc do miesiąca, sytuacja nie wygląda już tak wesoło, ponieważ ceny jednak wzrosły o 1,1 proc. Jeszcze bardziej niepokojące wnioski płyną z przewidywań dotyczących inflacji bazowej, czyli z wyłączeniem cen żywności, paliw i energii. W tej kategorii nie ma nic optymistycznego, a wręcz pachnie dalszymi inflacyjnymi kłopotami, ponieważ w marcu inflacja bazowa – w przeciwieństwie do konsumenckiej – wzrosła z 12 proc. w lutym do ok. 12,2-12,3 proc. I to jest bardzo niepokojące zjawisko, które ma swoje znacznie głębsze źródła i potencjalnie poważniejsze skutki niż inflacja konsumencka.
Inflacja bazowa – w uproszczeniu – opiera się głównie na czynnikach wewnętrznych, a nie zewnętrznych – za jakie można uznać ceny energii, paliw i żywności, o których generalnie decyduje się na światowych giełdach. Tymi ostatnimi cenami można oczywiście manipulować w celu obniżenia, zamrażając np. ceny wybranych produktów żywnościowych, ale w dłuższym terminie przynosi to katastrofalne skutki, o czym przekonali się boleśnie Węgrzy. U nas przeżyliśmy obniżkę stawek podatkowych na paliwa, co dało przejściową ulgę na stacjach benzynowych, ale przywrócenie stawek odbyło się w atmosferze awantury politycznej i oskarżeń o polityczne motywacje sterowania cenami paliw ze stratą dla konsumentów i przedsiębiorców. Jednak rok po wybuchu wojny w Ukrainie widać na światowych rynkach, że ceny paliw – mówiąc opisowo – uspokoiły się i z grubsza wróciły do przedwojennych poziomów. Problemem pozostają nadal rosnące ceny żywności, jednak i tu nie widać już galopady cen. Zatem to właśnie inflacja bazowa stała się największą zmorą dla przedsiębiorców i sterników polityki pieniężnej, ponieważ świadczy ona o bardzo szerokim rozlaniu się inflacji na całą gospodarkę, przede wszystkim sektor usług. Inflacja bazowa jest o wiele trudniejsza do zbicia niż konsumencka (CPI) i walka z nią powinna być priorytetem dla polityków i banków centralnych, ponieważ bez tego nie ma co marzyć o rychłych obniżkach stóp procentowych.
Warto podkreślić, że problem z inflacją bazową, która nie chce spowolnić, to nie tylko polska specjalność, ale boryka się z tym wiele czołowych gospodarek świata np. USA i Niemcy. Świadczą o tym chociażby najnowsze wieści z USA, gdzie inflacja (licząc rok do roku) obniżyła się w marcu do 5 proc. z 6 proc. zanotowanych w lutym, ale to – podobnie jak w Polsce – również koniec dobrych wieści. Miesiąc do miesiąca ceny jednak drgnęły w górę o 0,1 proc., zaś inflacja bazowa w marcu sięgnęła 5,6 proc., czyli o 0,1 pkt proc. więcej niż w lutym (0,4 proc. licząc miesiąc do miesiąca). Taki schemat zmian wskaźników inflacyjnych oznacza, że amerykański bank centralny Fed będzie mieć pod względem inflacji bazowej ten sam twardy orzech do zgryzienia co np. nasza Rada Polityki Pieniężnej. Bowiem trudno sobie wyobrazić cięcia stóp procentowych przy tak mocno trzymającej się inflacji bazowej. O ile w USA – po danych marcowych – rośnie przekonanie, że obniżki stóp mogą nastąpić jesienią, to studzi je właśnie niepokój o zachowanie inflacji bazowej. Co więcej, to właśnie czynnik przemawiający za…dalszymi podwyżkami stóp, aby zdławić impuls inflacyjny, który panoszy się w gospodarce. W dużej mierze nakręcany jest także przez wysokie oczekiwania inflacyjne, które mówiąc kolokwialnie, szczególnie w Polsce „zerwały się ze smyczy” i związaną z tym presję płacową, ponieważ pracownicy przerażeni wzrostem cen chcą podwyżek, by utrzymać siłę nabywczą.
Inflację bazową można chłodzić poprzez ograniczanie konsumpcji, ale tego właśnie jak ognia boją się politycy pod każdą szerokością geograficzną, a szczególnie już w Polsce, gdzie rozbuchana stymulacja fiskalna weszła im po prostu w krew. Dlatego pojedynek z inflacją bazową będzie tak trudny na całym świecie, gdyż efekt drogiego kredytu jest neutralizowany przez rządowe działania socjalne mające na celu obłaskawienie wyborców. I ponownie przykład Polski będzie tutaj na miejscu, bowiem z grubsza za pół roku rozpoczynamy cykl wyborczy, a jeszcze nikt nie wygrał wyborów proponując zaciskanie pasa… Podsumowując, inflacja bazowa ma niestety dobry grunt do trwania na nieakceptowalnym poziomie, a to będzie szachować banki centralne w kwestii obniżek stóp procentowych. Nadal w wielu krajach wielokrotnie przewyższa ona cele inflacyjne, dla przypomnienia w Polsce wynosi on 2,5 proc. plus/minus 1 pkt. proc., zaś w USA – 2 proc. (podobnie w strefie euro).