Chcąc odejść od spalania paliw kopalnych i osiągnąć neutralność klimatyczną trzeba sobie odpowiedzieć na kluczowe pytanie: skąd wziąć energię zapewniającą stabilne i pewne dostawy? Bo Odnawialne Źródła Energii (OZE) takimi nie są, przynajmniej do czasu zbudowania na skalę przemysłową magazynów energii. Gaz zależy od bezpieczeństwa dostaw, zatem chcąc nie chcąc, najpoważniejszym nowy źródłem pozostaje energia jądrowa.
Kryzys energetyczny, z jakim mamy obecnie do czynienia w Europie i na świecie, dowodzi, że transformacja energetyczna musi być przemyślana i zaplanowana długofalowo, że nie może być jedynie zbiorem idealistycznych życzeń spod szyldu zielonej energii. Bo w przeciwnym razie grozi nam bowiem energetyczna katastrofa, czyli przekładając to na codzienny język: brak prądu w gniazdkach i zimne kaloryfery. U progu zimy 2021/2022 mamy w Europie sytuację, gdy wiele rządów nie ma pewności czy uda się zabezpieczyć odpowiednie ilości energii po przystępnej cenie. Problemem stał się szczególnie gaz, który został przez Unię Europejską uznany za paliwo przejściowe w transformacji energetycznej od węgla do nisko- i zeroemisyjnych źródeł (spalanie gazu daje z grubsza o połowę niższe emisje CO2). Tymczasem jego cena od początku roku poszła kilkakrotnie w górę, to jego dostawy z kierunku wschodniego stały się polityczną grą Rosji, która destabilizuje rynek energetyczny i wywiera presję polityczną na Unię Europejską. Zatem nie dość, że gazu jest mało, to stał się piekielnie drogi. Będzie to miało poważne konsekwencje dla kierunku transformacji energetycznej w Unii Europejskiej, która obrała bardzo radykalny kurs na dekarbonizację gospodarki. Powód? Postawienie na OZE nie rozwiązuje problemu zapewnienia stabilnych i pewnych dostaw energii, bo umownie „nie zawsze wieje i świeci”. System elektroenergetyczny działa jak należy tylko wtedy, gdy ma zapewnione stabilne źródła w podstawie. A skoro nie węgiel brunatny, ani kamienny, to co? Pozostaje wspomniany gaz, który jeszcze przed rokiem wydawał się znakomitym zamiennikiem. W Europie, także w Polsce, na wyścigi zaczęto budować siłownie gazowe, aby stały się stabilnym zapleczem dla OZE. Niestety, po szokowym wzroście cen błękitnego paliwa i ograniczeniu dostaw przez polityczne rozgrywki staje się jasne, że gaz – pomimo swoich wielu zalet – również może być problematycznym paliwem dla pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego w Unii Europejskiej. Nawet maksymalna dywersyfikacja dostaw, także z państw arabskich, USA czy złóż norweskich, może się okazać niewystarczająca, aby docelowo zapewnić stabilność systemową, o ile ostatecznie wycofamy się z węgla. A na dodatek, taka energia może okazać się bardzo droga, nie do zaakceptowania przez gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorców. Tymczasem gospodarka europejska potrzebuje taniej energii, aby konkurować z resztą świata. Tym bardziej, że na skutek wprowadzenia systemu handlu emisjami ETS jesteśmy w awangardzie walki o klimat, ale ponosząc ogromne koszty zakupu praw do emisji CO2 przez energetykę i przemysł.
Więc jeśli nie węgiel, nie gaz, to co pozostaje na stole? Wychodzi na to, że jedynie atom, pomimo wspomnień z katastrofy w Fukushimie oraz protestów ekologów. To jedyne źródło faktycznie zeroemisyjne, które może stabilizować system z OZE w roli głównej. Nie dziwi zatem deklaracja Francji, że będąc jedną z najbardziej „zatomizowanych” gospodarek (ok. 80 proc. energii pochodzi tam z atomu), nadal chce budować nowe reaktory (mimo że zamyka obecnie stare, które kończą swój technologiczny żywot). I namawia do takich inwestycji inne kraje, takie jak Polska. Bo wkrótce, zamykając kolejne przestarzałe bloki węglowe oraz kopalnie, także staniemy przed dylematem: co w zamian? Choć już równo za rok mamy stać się krajem mogącym całkowicie uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji (dzięki terminalowi LNG oraz oddaniu do użytku rurociągu Baltic Pipe), to jednak opieranie bezpieczeństwa energetycznego kraju na jednej gazowej nodze będzie problematyczne. Dlatego nie mamy większego wyjścia, jak w końcu wejść w atom, bo bez niego trudno wyobrazić sobie faktyczną dekarbonizację gospodarki. Kwestią polityczną jest, czy będzie to technologia z USA, Francji czy Korei. Dla gospodarki liczyć się będzie przede wszystkim to, że w latach 30. otrzymamy nowe, potężne zeroemisyjne źródło, które wesprze w bilansie energetycznym dynamicznie rozwijające się OZE. No chyba, że szybko uda się rozwinąć na skalę przemysłową magazynowanie energii z wiatru i słońca. Ale jak na razie pewniejsze wydaje się wybudowanie pierwszej w Polsce siłowni jądrowej.