Prognozy 2020

Do najważniejszych wydarzeń na krajowym rynku w Nowym Roku należeć będzie: wzrost inflacji, likwidacja OFE i rozkręcanie się programu PPK. Zarówno w globalnej jak i krajowej gospodarce możemy się spodziewać wielu wydarzeń, choć zapewne trafią się także tzw. czarne łabędzie, czyli takie, które będą i niespodziewane, i o skali, która spadnie na nas jak grom z jasnego nieba, wywracając do góry nogami wiele prognoz i szacunków. Jednak kilku rzeczy możemy być nieomal pewni, ponieważ albo się już zaczynają dziać, albo są np. w procesie legislacyjnym. A będą miały ogromny wpływ na naszą gospodarkę i prywatne portfele, i to często w znaczący sposób.

Pierwszym wydarzeniem będzie wzrost inflacji do poziomu nie widzianego od 2012 roku, kiedy po raz ostatni widzieliśmy ją na poziomie 4 proc. I pojawiają się prognozy, że przejściowo możemy do takiej inflacji dobić w przyszłym roku, choć częściej mówi się o ok. 3,5 proc. Tak czy siak, inflacja będzie to wyższa niż obecnie, bo jak na razie mamy 2,6 proc. w listopadzie. Wiele lat sprawiło, że odzwyczailiśmy się od wysokiej inflacji i reagowaniu na takie zjawisko. Szczególnie, że przez długie 27 miesięcy mieliśmy jej przeciwieństwo, czyli deflację. Jednak ostatni rok to ostry wzrost cen, szczególnie żywności wywołany m.in. suszą, czego symbolem stała się pietruszka w nieomal cenie szynki. Tymczasem początek roku przyniesie nam zarówno podwyżki cen prądu, jak i wielu usług, dlatego walka z hydrą inflacji będzie w 2020 r. jednym z centralnych tematów dla ekonomistów.Tym bardziej, że będzie ona się rozprzestrzeniać w bardzo sprzyjającym środowisku rekordowo niskich stóp procentowych – główna stopa NBP od lat wynosi 1,5 proc. I mimo że wiele wskazuje na to, że może przekroczyć cel inflacyjny NBP (2,5 proc. plus/minus 1 pkt. proc.), to włodarze polityki monetarnej zdają się wcale tym nie przejmować. Nie dość, że nie słyszymy sygnałów o podwyżce stóp procentowych w 2020 r., to pojawiają się nawet propozycje… obniżki. W takim scenariuszu mielibyśmy jeszcze bardziej ujemne stopy procentowe i tańszy kredyt bankowy, który dodatkowo nakręciłby i tak już rozgrzany rynek nieruchomości. Co stanie się dalej z inflacją, stopami procentowymi i złotym to jedno z najciekawszych pytań jakie dominować będą w 2020 r.

Kolejnym prawie pewnym wydarzeniem jest likwidacja OFE, która ma nastąpić 27 listopada 2020 r. W ten sposób, po ponad dwóch dekadach znikną z rynku Otwarte Fundusze Emerytalne, które były kluczowym elementem reformy emerytalnej z końca ubiegłego wieku. Warto przypomnieć, że zmieniono wówczas system zdefiniowanego świadczenia na zdefiniowaną składkę, czyli – w uproszczeniu – emerytura zależy od tego ile składek uzbieramy. A że zbieramy mało, to już dziś wiadomo, że przyszłe emerytury obecnych 40- i 50-latków będą o wiele niższe niż ich ostatnia pensja. W 2040 roku tzw. stopa zastąpienia, czyli relacja pierwszego świadczenia do ostatniej pensji spadnie średnio do 40 proc. (obecnie wynosi 55-57 proc.). Koniec OFE oznaczać będzie zapisanie naszych pieniędzy zgromadzonych w funduszach na IKE, chyba że zdecydujemy inaczej. W wypadku pozostaniu w IKE odprowadzimy haracz w wysokości 15 proc. aktywów, ale za to będą to pieniądze o statusie prywatnym, dziedziczone, które będzie można wypłacić po ukończeniu 60. roku życia (w ZUS będą jedynie zapisy księgowe, które nie będą podlegały dziedziczeniu). Koniec OFE to także wielki test dla warszawskiej giełdy o całego rynku kapitałowego, bo zniknie gracz, który przez dwie dekady był jednym z filarów handlu. W ostatnich latach coraz mniejszym, bo OFE musiały więcej sprzedawać niż kupować, aby w ramach tzw. suwaka przekazywać do ZUS grube miliardy netto.

„Umarł król, niech żyje król!” – chciałoby się krzyknąć, bo owszem OFE odchodzą do historii, ale ich miejsce zajmą PPK, które w ramach nowego systemu długoterminowego oszczędzania wystartowały od 1 lipca 2019, a w tym roku obejmą kolejne firmy. Jak na razie w pierwszej fazie firm zatrudniających „250 plus” stopa przystąpienia wynosi 39 proc. i trudno będzie ją utrzymać w kolejnych fazach projektu, kiedy wchodzą średnie i małe firmy. Jednak i przy takim poziomie partycypacji na giełdę i rynek kapitałowy popłyną nowe środki, których wartość w 2020 r. szacowano na 2,7 mld zł (przy założeniu partycypacji 50 proc. i minimalnych ustawowo składek). Niemniej dla giełdy, która cierpi z powodu spadku płynności i wycen, i takie niewielkie kwoty będą cenne, a pojawienie się nowych graczy instytucjonalnych PPK stanie się dla zagranicznych graczy zachętą, aby ponownie pojawili się na GPW. W sumie giełdę i rynek kapitałowy czeka niezwykle ciekawy rok, w którym obiektywnie rzecz biorąc szanse na zwyżki cen są większe niż kontynuowanie stagnacji.