Niewielka skala finansowania gospodarki za pośrednictwem rynku kapitałowego jest jednym z powodów słabej innowacyjności gospodarki i blokuje jej rozwój. Dlatego w projektowanej strategii dla rynku kapitałowego powinien zostać zapisany cel wzrostu stopy finansowania przedsiębiorstw z rynku kapitałowego z obecnych 10-15 proc. przynajmniej do średniej unijnej wynoszącej 30 proc.
Podczas konferencji Izby Domów Maklerskich w Bukowinie temat strategii dla rynku kapitałowego był priorytetowy, bowiem od kilku lat giełda pogrążona jest w marazmie, więcej spółek chce ją opuścić niż wejść do notowań, a wielu drobnych inwestorów odwróciło się plecami do parkietu, ponieważ jego reputacja została mocno nadszarpnięta przez niektórych polityków mówiących o „kasynie”. Tymczasem warunki do świetnego rozwoju giełdy wydają się wymarzone: gospodarka pędzi w tempie 5 proc. PKB, stopy procentowe są na historycznie najniższym poziomie, a na rynkach międzynarodowych nadal panuje bardzo dobra koniunktura, pomimo obaw, że ceny akcji zostały tak wyśrubowane, że lada moment może przyjść głęboka korekta, a nawet bessa. Wydawałoby się, że nic nie powinno powstrzymać oszczędzających do przesunięcia części kapitału z lokat bankowych do funduszy inwestycyjnych albo samodzielnego inwestowania. Tak się jednak nie dzieje. Co więcej, mamy w Polsce strukturalny problem z nadmiernym ubankowieniem kapitału. W strukturze oszczędności ponad 50 proc. stanowią lokaty bankowe, co jest wskaźnikiem z grubsza dwa razy wyższym niż średnia europejska. Pasywność inwestorów widać po deklaracjach podatkowych. Na konferencji w Bukowinie padła informacja, że w 2010 r. złożono ok. pół miliona deklaracji PIT-38, a za zeszły rok będzie to ok. 280 tys. Oznacza to, że oszczędności lądują przeważnie na lokatach bankowych, co ma negatywne skutki dla gospodarki. Dlaczego? Po pierwsze finansowanie bankowe nie jest dobrym źródłem dla gospodarki innowacyjnej, gdyż start-upy nie mają szans na otrzymanie kredytu, tylko muszą szukać innych źródeł. Po drugie zbyt wysoki wskaźnik ubankowienia hamuje całą gospodarkę, gdyż utrudnia także małym i średnim firmom pozyskiwanie alternatywnego finansowania z akcji czy obligacji. Po trzecie banki, z powodów ostrożnościowych, mają często konserwatywną politykę kredytową, która zniechęca do przechodzenia czasochłonnej procedury i może skutkować zaniechaniem inwestycji, która wydaje się zbyt ryzykowna z punktu widzenia banku.
Nieprzypadkowo najbardziej innowacyjna gospodarka amerykańska ma aż 70 proc. udział finansowania poprzez rynek kapitałowy. Europa jest daleko w tyle z 30 proc. udziałem, ale kiedy spojrzymy na Polskę z 10-15 proc. udziałem, to widzimy jak bardzo konieczna jest zmiana tej struktury, aby gospodarka szybciej i stabilniej się rozwijała i abyśmy uniknęli w przyszłości tzw. pułapki średniego rozwoju.
Dlatego trzeba kibicować ministrowi inwestycji i rozwoju Jerzemu Kwiecińskiemu, który chce, aby nasz rynek kapitałowy odgrywał przynajmniej taką rolę w finansowaniu gospodarki, jak to ma miejsce w Europie. Bez tego nie mamy co marzyć, aby stworzyć innowacyjną gospodarkę, która nie będzie oparta o tanią siłę roboczą. Polskie przedsiębiorstwa muszą być pewne, że warszawska giełda służy efektywnej alokacji kapitału i mają po co wchodzić na parkiet. Dlatego tworzona właśnie strategia dla rynku kapitałowego musi odpowiedzieć na pytanie jak przesunąć część oszczędności Polaków z banków na giełdę, czyli jak z grubsza podwoić udział szeroko rozumianego rynku kapitałowego w finansowaniu gospodarki.