Rezygnacja szefa Komisji Nadzoru Finansowego z aferą korupcyjną w tle jest potężnym ciosem w reputację całego rynku kapitałowego, którego owoce będziemy zbierać przez długie lata. To całkowite zaprzeczenie zasad i wartości etycznych jakie przeświecały budowniczym nadzoru finansowego w Polsce.
Gdy na początku lat 90. ubiegłego wieku nieżyjący już obecnie Lesław Paga tworzył Komisję Papierów Wartościowych (KPW) zapewne w najczarniejszej wizji nie przypuszczał, że za blisko trzy dekady nadzór finansowy, zamiast być dojrzałym, sprawnym i szanowanym strażnikiem rynku kapitałowego i banków, zostanie reputacyjnie zdemolowany przez największą aferę w swojej historii. Dlatego warto w tym miejscu przypomnieć, jak wielkie znacznie dla twórców KPW na czele z Leszkiem Pagą, miała uczciwość i przyzwoitość, aby ani na urząd Komisji, ani na jej pracowników, nie padło najmniejsze podejrzenie o korupcję lub uczestnictwo w szemranych interesach czy układach. Wszak w Polsce od początku miał być rynek najwyższych nie tylko standardów regulacyjnych, ale także kwalifikacji moralnych i etycznych zachowań osób, które miały pilnować uczciwych zasad wśród uczestników rynku. Bo skoro tak wiele wymagano od innych, to zrozumiałe było samo przez się, że sobie należało postawić najwyższą poprzeczkę.
A czasy były trudne, znacznie trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż obecnie. W latach 90. eksplodował nie tylko kapitalizm i przedsiębiorczość, ale także przestępczość, w tym najbardziej brutalna. Skoro można było zginąć dosłownie za paczkę papierosów, to jak wielkie niebezpieczeństwo – ale także pokusy – musiały czekać na pracowników nadzoru finansowego, gdy w grę wchodziły grube miliardy (choć starych złotych), szybko powstające i upadające fortuny, próby legalizacji za pośrednictwem inwestycji giełdowych brudnych pieniędzy czy kuszące szybkim zarobkiem przestępstwa spod szyldu insider trading.
Pracując nad książką „Regulowany rynek kapitałowy w Polsce. Początki” wydanej w 2015 r. przez Fundację im. Lesława A. Pagi miałem unikatową okazję rozmawiać z wieloma osobami, które w tych bardzo trudnych czasach budowały nadzór finansowy w Polsce. Dodajmy od podstaw, bo nie istniał, tak samo jak nie istniała giełda. Wynika z nich, że pierwszy przewodniczący KPW Lesław Paga przestrzegał, że pracownicy nadzoru finansowego muszą być bardzo ostrożni w kontaktach nie tylko zawodowych, ale także prywatnych. Dlatego wymagał od nich nie tylko uczciwości, ale także wystrzegania się zachowań, które mogłyby choć rzucić na nich cień podejrzenia korupcyjnego. Chodziło nie tylko o odporność na „twardą” korupcję, ale także ostrożność np. na spotkaniach publicznych i prywatnych, które mogłyby być okazją do przygotowania kompromitujących materiałów i późniejszego szantażu. Pracownicy nadzoru finansowego wiedzieli także, że zagrożone może być ich życie oraz ich rodzin. Dlatego nie powinni stać w pierwszym rzędzie na przejściu dla pieszych ani na peronie, i uważać, czy aby nie zostały odkręcone śruby w ich samochodach. Wyłania się z tego obraz ludzi, którzy choć pracowali pod ogromną presją psychiczną, to nigdy nie przydarzyły im się tak poważne zarzuty z jakimi mamy obecnie do czynienia.
Wychodząc z tzw. triady heglowskiej (teza-antyteza-synteza) można powiedzieć, że w latach 90., pomimo bardzo niebezpiecznych warunków otoczenia, zbudowali oni bardzo solidne podstawy przejrzystego, dobrze funkcjonującego i przestrzegającego wysokich standardów etycznych i moralnych nadzoru finansowego. Można było nawet usłyszeć w tamtych latach, że jedyna sprawnie działająca „policja” to była właśnie ta działająca na rynku kapitałowym. Nadzoru finansowego z jednej strony panicznie się obawiano, a z drugiej szanowano. Byłoby to niemożliwe, gdyby wówczas wybuchła choć jedna afera korupcyjna, w którą byłby zamieszany nadzór. Słynna „afera Banku Śląskiego” z potwierdzaniem świadectw depozytowych nigdy nie była powiązana w najmniejszy sposób korupcyjnie z nadzorem finansowym, który po jej wybuchu podjął szybkie i zdecydowane działania, aby ukarać winnych i przywrócić nadszarpnięte zaufanie do rynku kapitałowego. Dlatego tak niezwykle bolesne są obecne wydarzenia w KNF, bo zaprzeczają idei i wartościom, jakie przyświecały twórcom nadzoru.
Nawiązując do triady heglowskiej, oto właśnie znaleźliśmy się w fazie antytezy, którą cechuje także postępujące upolitycznienie nadzoru finansowego, które nie miało miejsca w latach 90. – wówczas szef KPW był nie tylko autorytetem zawodowym i moralnym, ale i gwarantem dla swoich pracowników, że nie powinni bać się żadnych politycznych konsekwencji.
Otwarte pozostaje pytanie: co będzie syntezą dla nadzoru finansowego? W wersji pesymistycznej: trwała utrata zaufania publicznego i skrajne upolitycznienie, które może trwać także po zmianie władzy. W wersji optymistycznej: podział Komisji Nadzoru Finansowego (oddanie toksycznej w świetle obecnych wydarzeń części bankowej np. do NBP), odpolitycznienie nadzoru nad rynkiem kapitałowych i postawienie na jego czele autorytetu rangi osobowości pierwszego szefa z lat 90.