Najpierw Michał Sołowow, a teraz Roman Karkosik. Wydłuża się lista nazwisk wielkich inwestorów, którzy tworzyli historię warszawskiej giełdy, a teraz żegnają się z parkietem. Każdy ma inne powody, ale mianownik takich decyzji jest wspólny – prestiżowy cios dla polskiego rynku kapitałowego.
Gdy Michał Sołowow zdecydował wycofać z obrotu giełdowego Synthos, zawrzało w środowisku giełdowym, bo po pierwsze była to ostatnia z grupy spółek tego znanego inwestora, która notowana była jeszcze na GPW, a po drugie wartość wezwania – ok. 2,4 mld zł – świadczyła o niezwykłej determinacji prywatnego inwestora w osiągnięciu wyznaczonego celu i utracie sensu notowania firmy na GPW. Wcześniej ten sam inwestor wycofał z warszawskiego parkietu Barlinek i Rovese, oraz sprzedał Echo Investment.
Teraz o swoich planach zdjęcia z parkietu swoich niektórych spółek – kontroluje Boryszew, Alchemię, Impexmetal – poinformował Roman Karkosik, którego giełdowe imperium nazywano kiedy „Imperium Romanum”. Karkosik planuje także w tym roku ograniczyć do zera swoją aktywność inwestycyjną na giełdzie. W tle jest oczywiście wątek oskarżenia inwestora o manipulacje kursem Krezusa w 2012 roku, ale fakt pozostaje faktem: to kolejne wielkie nazwisko, któremu nie po drodze z polskim rynkiem kapitałowym. I potwierdzenie trendu wycofywania się prywatnego kapitału z parkietu, tak dotkliwego w 2017 r.
Dla indywidualnych inwestorów strata wielkich nazwisk parkietu jest poważnym problemem, bo wielu mniej doświadczonych graczy ma w zwyczaju śledzić decyzje „rekinów”, szukając wskazówek dla dla własnych działań i oceny koniunktury. A skoro „rekiny” odpływają, to i „leszczom” obecność na parkiecie może wydawać się niewskazana i wpłynąć na aktywność.
Michał Sołowow i Roman Karkosik przed decyzjami o wycofaniu spółek z parkietu mieli w ich akcjonariatach Otwarte Fundusze Emerytalne. I tu dochodzimy do szalenie ważnej kwestii: niepewności związanej z OFE, które nadal nie wiadomo do końca czy zostaną przekształcone w TFI, a 75 proc. zgromadzonych w nich środków zapisane na kontach przyszłych emerytów, czy też zostaną po prostu znacjonalizowane i aktywa przejęte przez ZUS. Idę o zakład, że właśnie ta niepewność – choć nikt tego oficjalnie nie przyznaje – jest jednym z motorów decyzji o zejściu spółek z GPW, bo prywatni inwestorzy chyba nie wyobrażają sobie częściowej nacjonalizacji swoich przedsiębiorstw. Dlatego głosują nogami i spada liczba spółek na GPW.