Jeśli istotnie Niemcy od początku 2019 r. otworzą swój rynek pracy dla pracowników spoza Unii Europejskiej i fala ukraińskich pracowników ruszy tam z Polski, to będzie sygnał, że nie pozostanie nam nic innego jak pilnie opracować i wdrożyć politykę imigracyjną opartą o osiedlanie.
Problemy z zatrudnieniem wywołane przez niekorzystne zmiany demograficzne będą systematycznie narastać. Dodatkowo sprzyja temu szybki wzrost gospodarczy, szczególnie np. w branży budowlanej gdzie brakuje nawet sto tysięcy rąk do pracy. Gospodarka rozwija się w tempie 5 proc. i wielu ekonomistów wieści jej spowolnienie, ale będzie to ewentualnie jedynie przystanek dla problemów na rynku pracy i presji na pracodawców, aby podnosili pensje. Demografia jest nieubłagana, a zapewnienia polityków, że Polacy będą wracać masowo z emigracji są jak na razie pobożnym życzeniem. A skoro nie będzie powrotów i będą kurczyć się zasoby osób w wieku produkcyjnym, to pozostaje nam na krótką metę rozwiązać ostatnie proste rezerwy, jak np. zatrudnienie kobiet, bo aż cztery na dziesięć nie pracuje i nie poszukuje pracy, a także sięgnąć po osoby 55+ i osoby młode do 24 roku życia. Jednak ewentualny sukces w zwiększaniu stopy zatrudnienia nie zmieni faktu, że długoterminowo powiększy się luka na rynku pracy. W tej sytuacji pozostanie albo przestawienie gospodarki na masową robotyzację, albo zaakceptowanie, że model tymczasowej imigracji zarobkowej, jaki jest obecnie preferowany politycznie, będzie musiał ustąpić modelowi osiedleńczemu.
Według wyliczeń dr Macieja Bukowskiego z think tanku WiseEuropa przedstawionych podczas panelu dyskusyjnego o zatrudnieniu zorganizowanego przez Fundację Przyjazny Kraj wynika, że przyjęcie rocznie 100 tys. imigrantów osiedleńczych rocznie do 2050 r. powinno dać łącznie ok. 3,5 mln imigrantów oraz 0,7 mln ich dzieci. Model imigracji osiedleńczej zakłada, że Polska będzie krajem docelowym dla imigrantów, tutaj podejmą nie tylko pracę, ale także przeprowadzą się z rodzinami lub je tutaj założą i będą mieć dzieci. Wymaga to jednak decyzji politycznej, także jeśli chodzi o emigrantów ekonomicznych ze Wschodu, głównie z Ukrainy. Brak takich działań może spowodować, że nawet ci, którzy już do nas przyjechali za pracą, będą rozglądać się za innym docelowym krajem jako miejscem osiedlenia. Chodzi tu przede wszystkim o Niemcy, które mogą ze względu na wyższe płace okazać się bardziej atrakcyjne i wyssać z naszego rynku pracy setki imigrantów ekonomicznych z Ukrainy.