Społeczeństwo

Nawet sprowadzenie wszystkich naszych repatriantów z Kazachstanu i kilku innych republik postradzieckich nie rozwiąże problemów niedoborów na krajowym rynku pracy, więc znaczenie ekonomiczne tej operacji jest niewielkie. Jednak powodzenie repatriacji to ważny element budowy kapitału społecznego, bo udowodni, że Polska jest krajem, do którego warto przyjechać i w nim żyć.

Program repatriacji dla osób pochodzenia polskiego i członków ich rodzin, którzy chcą się osiedlić na stałe w Polsce, jest traktowany przez państwo w kategoriach polskiej racji stanu, jako przynajmniej częściowe zadośćuczynienie za krzywdy jakich historycznie doświadczyły rzesze Polaków na Wschodzie. Choć już od 2000 roku mamy specjalną ustawę o repatriacji, znowelizowaną w zeszłym roku, która taki powrót naszych rodaków ma umożliwiać, to niestety, jak na razie nie mamy na tym polu wielkich sukcesów. W latach 2011-2017 sprowadzono do Polski nieco ponad sześć tysięcy osób, a od początku lat 90. ta liczba szacowana jest w przedziale 10-15 tysięcy. Takie szacunki padły podczas dyskusji panelowej zorganizowanej 28 listopada przez Fundację Przyjazny Kraj na temat „Repatrianci – miejsce w społeczeństwie i na rynku pracy”. Z prezentacji Pani Posłanki Małgorzaty Wypych (PiS) wynikało, że liczba repatriantów stopniowo się zwiększa (w samym 2017 r. – 525 osób, podczas gdy rok wcześniej zaledwie – 282 osoby), w tym roku prawdopodobnie liczba sięgnie 600, a w kolejnym – 700 osób. W sumie szacuje się, że w samym Kazachstanie może być ok. 40 tys. osób, które mogłyby wrócić do Polski. Oznacza to, że polski program repatriacyjny jest niewielki  jak na podobne operacje przeprowadzane w ostatnich latach np. przez Niemcy i Rosję, gdzie liczba repatriantów sięgnęła ponad miliona w każdym przypadku. Co ciekawe, nowych obywateli z tzw. „pochodzeniem” ściąga także sam Kazachstan i tam liczby idą już w setki tysięcy.

Jak wynika z tych danych, z punktu widzenia ekonomicznego przyjęcie w Polsce nawet 40 tys. repatriantów nie zmieniłoby sytuacji na rynku pracy, skoro około dwóch milionów pracowników z Ukrainy nie jest w stanie sprostać jego potrzebom. Jednak z uwagi na to, że mamy rynek pracownika, a nie pracodawcy, to potencjalni repatrianci mogą o wiele łatwiej znaleźć dobrze płatną pracę i usamodzielnić się finansowo po zakończeniu wsparcia ze strony państwa. Biorąc pod uwagę możliwość zwrotu części kosztów poniesionych przez pracodawcę na zatrudnienie repatrianta (np. składki na ubezpieczenie społeczne) może być to dodatkowy bodziec zachęcający do zatrudnienia repatrianta (na umowę minimum 24-miesięczną).

Jednak skoro sprowadzenie nawet wszystkich repatriantów nie wpłynie zauważalnie na rynek pracy, to warto poszukać dodatkowych korzyści, np. wynikających z budowy kapitału społecznego. Sygnał, że do Polski warto przyjechać i się osiedlić na stałe jest ważny zarówno dla kilku milionów Polaków, którzy opuścili nasz kraj po wejściu do Unii, jak i przedstawicieli Polonii rozsianej po całym świecie. Polska stanęła bowiem przed ogromnym problemem demograficznym na skutek starzenia się społeczeństwa i ogromnej emigracji, która powoduje także tzw. drenaż mózgów – tylko w ostatnich czterech latach z Polski wyjechało blisko 600 tysięcy osób z wyższym wykształcenie i pod tym względem jesteśmy nominalnie rekordzistą w Unii.

Dlatego najpierw warto jak najszybciej załatwić sprawę repatriantów, pokazać, że państwo polskie nie tylko mówi, że jest to ważny temat, ale także skutecznie działa, aby zbudować kapitał społeczny potrzebny do ściągnięcia do Polski naszych reemigrantów. W przeciwnym razie, aby zapobiec nadciągającej nieuchronnie demograficznej katastrofie, pozostanie nam jedynie wprowadzenie na duża skalę imigracji osiedleńczej, obecnie nieakceptowanej politycznie.