Jeśli chodzi o zmiany w wymiarze sprawiedliwości czy wsparcia OZE to rządowa maszynka działała błyskawicznie. Tymczasem w sprawie OFE pojawiają się tylko kolejne, coraz bardziej odłegłe terminy.
Media doniosły triumfalnie, że jest porozumienie w sprawie zmian w systemie emerytalnym między resortami finansów i rozwoju, a resortem pracy. Ma zostać wybrany model forsowany przez ministerstwo finansów, czyli w skrócie 25 proc. środków trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a reszta na indywidualne konta przyszłych emerytów prowadzone przez instytucje finansowe, o których szef PFR Paweł Borys powiedział w czerwcu w Karpaczu na konferencji WallStreet, że będą jak „lokaty bankowe”. Jeśli sprawy przybiorą taki obrót, to wypada się tylko cieszyć, bo alternatywą było zagarnięcie wszystkich oszczędności zgromadzonych w OFE przez ZUS, czyli w praktyce ich pełna nacjonalizacja, wsparta zapisami księgowymi, które nie mają realnego pokrycia, bo ZUS wszystko wydaje na bieżącą obsługę świadczeń.
Sęk w tym, że – przy całym optymizmie płynącym z przekazu o porozumieniu ministerstw – bardzo niepokojące jest odciąganie w czasie zmian. Dzieje się to po raz kolejny. Przypomnijmy, że pierwotnie decyzja o przekazaniu środków na konta indywidualne miała nastąpić na przełomie II i III kw., zaś zmiany miały wejść w życie od początku 2018 r. Obecnie mówi się już o połowie 2018 r., a nieoficjalnie nawet o początku 2019 r. I tu pojawia się problem, że im bardziej oddalony będzie termin zmian w OFE, tym większe szanse, że przegrają one jednak z potrzebami finansów państwa. Bo o ile jeszcze budżet na 2018 r. nie powinien być ryzykowny, to konia z rzędem temu, kto przewidzi stan finansów państwa w 2019 r., biorąc pod uwagę nie tylko koszty programu 500 plus, ale także odkręcenia wieku emerytalnego i zwiększonych wydatków na obsługę świadczeń. Dodatkowo warto pamiętać, że w przyszłym roku rozpocznie się dwuletni maraton wyborczy, zapoczątkowany wyborami samorządowymi. Zawsze jest to okazja do socjalnych prezentów dla wyborców, na które trzeba będzie znaleźć finansowanie, do czego pośrednio znakomicie nadawać się będą pieniądze z OFE po całkowitej nacjonalizacji.
Dlatego przeciąganie w kalendarzu wejścia w życie zmian OFE jest fatalną wiadomością. Oby te obawy się nie sprawdziły i ZUS „w potrzebie” jednak nie położył ręki na całości środków zgromadzonych w OFE.