System emerytalny

Przybywa sygnałów, że po stronie rządowej rośnie świadomość pępowiny jaką rozstrzygnięcie przyszłości OFE łączy z powodzeniem programu PPK.

W wywiadzie dla serwisu next.gazeta.pl szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys przyznał bez owijania w bawełnę, że podczas szkoleń organizowanych dla pracodawców przez PPK powszechne jest pytanie: „jak mamy temu zaufać, skoro w 2013 r. rząd wziął połowę środków z OFE?”. A skoro to jest tak poważny problem, to pojawiają się deklarację, aby go rozwiązać raz na zawsze, czyli faktycznie sprywatyzować środki zgromadzone w OFE w modelu: 75 proc. do zapisania na prywatnych kontach Polaków, a reszta – jako rodzaj „haraczu” – poszłoby do Funduszu Rezerwy Demograficznej. W tym ostatnim miejscu środki nie rozpłyną się, przynajmniej księgowo, bo będą zapisane na kontach przyszłych emerytów w ZUS. Jednak o tym czy w FRD będzie pokrycie księgowych zapisów, tak naprawdę zdecyduje praktyka rządu, a do tej pory poprzednicy chętnie sięgali po realnie istniejące pieniądze w FRD o ile tylko była taka potrzeba w państwowej kasie. Jednak wydaje się, że nawet taki wariant z 25 proc. „haraczem” jest korzystny dla oszczędzających na emeryturę z kilku powodów.

Po pierwsze pozostałe 75 proc. aktywów będzie nadal realnie istnieć (głównie akcje polskich spółek notowanych na GPW) i zostanie zapisane na indywidualnych kontach Polaków, do których nigdy żaden rządzący nie sięgnie. Po drugie nie dojdzie do pełnej nacjonalizacji OFE, bo oznaczałoby to faktyczne ograbienie Polaków z realnie istniejących pieniędzy (dostaliby oczywiście w zamian zapisy księgowe), ale także wyprzedaż akcji na GPW, co skończyłoby się giełdowym armagedonem. Po trzecie zostałaby przynajmniej częściowo przywrócona umowa społeczna sprzed dwóch dekad, że kasa w OFE należy do Polaków, bo w praktyce to propagandowe zapewnienie okazało się nic nie warte, skoro Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny uznały te środki za publicznej, a nie prywatne, co tak naprawdę otworzyło drogę do skoku rządu PO-PSL na 150 mld zł ulokowane w obligacjach skarbowych. Wszystkie wymienione zalety tego rozwiązania mają jeden wspólny mianownik: prywatyzacja OFE wzmocniłaby zaufanie do rynku kapitałowego oraz programu PPK.

A właśnie zaufanie jest jednym z kluczowych elementów, które zostały podkreślone w tworzonej właśnie Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego. Bo zaufanie zostało zdemolowane nie tylko przez najświeższe afery wokół GetBack czy b. szefa nadzoru finansowego, ale także – i to należy podkreślić – okrojenie OFE z obligacji za rządu PO-PSL.

W sumie bardzo dobrze, że głosy, aby sprawę OFE załatwić raz na zawsze, przybierają na sile, bo chcąc budować długoterminowe oszczędności nie można zostawiać w tle historii, która podważa zaufanie do wszystkich inicjatyw w tym zakresie, za którym stoi państwo. Sęk w tym, że czas ucieka i sprawę trzeba załatwić pilnie. Już 1 lipca rusza PPK w największych firmach. Do tego momentu na pewno nie uda się tego legislacyjnie załatwić. Jednak warto, aby rząd przyjął do końca czerwca przynajmniej kierunkową decyzję, a potem szybko rozpoczęto prace legislacyjne i w II połowie roku sprywatyzować środki w OFE.

Jest tylko jedno „ale”. Jesienią mamy wybory parlamentarne i oby mówienie o woli sprywatyzowania środków w OFE nie okazało się wyborczą kiełbasą, która z jednej strony zapewni głosy wyborcze, a z drugiej sprzyjać będzie pozostaniu pracowników największych firm w PPK. Tak naprawdę przyszłość OFE jest testem na wiarygodność polityków, którego stawka wynosi ok. 163 mld zł, które mogą kusić, aby w „stanie wyższej konieczności” (czytaj problemów ze stanem finansów publicznych) zrobić nacjonalizację.