Perspektywa obniżenia stawek VAT w 2019 r. jest jak uciekający pociąg. Podniesie tego podatku przez koalicję PO-PSL w 2011 r. miało być tymczasowe, ale nowy rząd nie ma zamiaru rezygnować z dodatkowych dochodów, skoro ma gigantyczne wydatki socjalne oraz zbliżające się spowolnienie gospodarcze za pasem.
Zmiana stawek podatku VAT z 22 proc. i 7 proc. do 23 proc., 8 proc. i 5 proc. przypomina słynną historię jak to jest w Polsce z prowizorkami. Niestety, coś co ma być „tymczasowe”, zaczyna żyć własnym życiem, staje się normą i na stałe wchodzi do życia gospodarczego. VAT nie jest tutaj wyjątkiem. Nie inaczej jest ze słynnym podatkiem od kopalin, który również zawdzięczamy koalicji PO-PSL. Mimo że PiS w kampanii wyborczej w 2015 r. twardo obiecywał zniesienie „niesprawiedliwego podatku”, to nie dość, że trzyma się on świetnie, to w zasadzie dyskusja nad jego zniesieniem została definitywnie zamknięta.
Warto w tym miejscu zastanowić się dlaczego, skoro po uszczelnieniu luki w VAT podatkowo jest tak „dobrze”, to jednocześnie jest tak „źle”, że nie można obniżyć stawek VAT i znieść podatku od kopalin? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Resort finansów nie pozostawia złudzeń, że gra toczy się o niebagatelną kwotę 9 mld zł. Obniżenie stawek byłoby w praktyce niezauważalne przez konsumentów, bo zginęłoby w marżach i marketingowych manipulacjach cenami, ale całościowo to ogromna pozycja po stronie przychodów budżetowych. Jednak tym razem dyskusja o obniżeniu stawek VAT, a w zasadzie wpisaniu wyższych na stałe do ustawy, jest poważnym problemem wizerunkowym, bo utrzymanie wyższych stawek podatku wyraźnie zgrzyta z przekazem o świetnej sytuacji budżetu i sytuacji makroekonomicznej. Na zdrowy rozum dobra koniunktura, a przecież gospodarka rozwija się w tempie 5 proc., powinna być znakomitą podstawą do obniżek wszelakich danin zbieranych przez państwo, aby ulżyć podatnikom.
Sęk w tym, że rząd PiS ma do wypłaty rekordowe transfery socjalne, na czele z programem 500 plus, a obiecuje kolejne (nie ma się co dziwić, wszak idzie dwuletni festiwal wyborczy), więc nie może sobie pozwolić na żadne poważne uszczuplenie po stronie dochodów. Szczególnie, że przewidywane przez ekonomistów pogorszenie kondycji globalnej gospodarki nieuchronnie przełoży się polskie PKB i na wpływy do budżetu obciążonego gigantycznymi sztywnymi wydatkami socjalnymi. W tym scenariuszu należałoby już szybciej obawiać się podniesienia stawek VAT, niż obniżenia tych „tymczasowo” wyższych.