Dobra jak na miarę gigantycznych zobowiązań kondycja ZUS i wypłata 13. emerytury nie zmienia sytuacji, że na dłuższą metę ani wzrost liczby Ukraińców płacących składki, ani zniesienie 30-krotności w przyszłorocznym budżecie nie poprawia długoterminowo pogarszającej się perspektywy systemu emerytalnego.Tym bardziej, że kiedyś trzeba będzie wypłacić Ukraińcom emerytury, a wyższe świadczenia osobom, które zapłacą składki po likwidacji „30-tki”.
Według ZUS na koniec I półrocza składki w Polsce płaciło już blisko pół miliona pracowników z Ukrainy, co przekłada się na wyższe dochody ubezpieczalni. W ciągu roku liczba obcokrajowców odprowadzających daninę do ZUS wzrosła o 19 proc. Wpływa to bezpośrednio na relatywną poprawę jego wypłacalności, bo dysponuje większą ilością środków na obsługę bieżących wypłat (wszystkie nasze składki są księgowane, ale realnie natychmiast wypłacalne, aby utrzymać przy życiu system ubezpieczeń, niedobór pokrywa dotacja). Jednak to co dla ZUS krótkoterminowo jest korzystne, w długim terminie wcale już takie być nie musi. Jak na razie składki ukraińskie można porównać do pewnego rodzaju free ride ticket dla naszego systemu emerytalnego: oto wejście na rynek pracy pracowników zza naszej wschodniej granicy (ale nie tylko, bo Ukraińcy stanowią z grubsza trzy czwarte płacących składki) dostarczyło nieoczekiwanie dużej ilości składek. Oczywiście, jest to pochodną legalizacji pracy, zgłoszenia do ZUS, lub prowadzenia działalności gospodarczej, co generalnie wpływa na zmniejszenie szarej strefy w zatrudnieniu. To bardzo korzystny trend na rynku pracy, który zapewnia ekstra dochody do solidarnościowego systemu emerytalnego. Sęk w tym, że na razie jest to dla nas free ride ticket, bo kiedyś za ten „bilet” trzeba będzie zapłacić, ponieważ ZUS przyjmuje jednocześnie na siebie zobowiązanie do wypłaty świadczeń. Tyle, że wszystko dotyczy przyszłości, i to dość odległej. Zatem przychody są już dziś, i w kasie ubezpieczalni przybywa środków na bieżące wypłaty, ale koszty są odsunięte w czasie. Co oznacza ni mniej ni więcej, że wypłata świadczeń w przyszłości będzie coraz większym wyzwaniem. I kto wie, czy ostatecznie nie skończy się na jakiejś formie niskiej emerytury obywatelskiej, kiedy bilionów istniejących w zapisach księgowych nie będzie jak sfinansować do stopniowej wypłaty według obowiązujących obecnie zasad. To jednak pieśń przyszłości, choć pokazuje, jakie są kulisy poprawy stanu ubezpieczeń społecznych (obok poprawy ściągalności składek np. dzięki ujednoliceniu konta wpłat i zmianie księgowania zaległości). Politycy niechętnie o tym mówią, bo dla nich liczy się jedynie perspektywa najbliższych wyborów, a nie najbliższych dekad, kiedy sytuacja demograficzna sprawi, że z wypłatą świadczeń nie będzie tak różowo jak obecnie.
To samo dotyczy słynnej już trzydziestokrotności, która odcinała płacenie składek po osiągnięciu określonego wysokiego pułapu, co zwiększało pensję netto najlepiej zarabiających (i to kłuło polityków najwyraźniej w oczy), ale z drugiej strony było rodzajem bezpiecznika dla systemu emerytalnego i generalnie finansów publicznych, aby w przyszłości wypłata bardzo wysokich emerytur nie rozsadziła systemu. I znowu dochodzimy do korzyści krótkoterminowych, czyli widocznych już w przyszłorocznym budżecie – w planach zrównoważonym po raz pierwszy od początku transformacji. Gdyby nie zniesiono trzydziestokrotności, o zbilansowaniu przychodów i wydatków można by zapomnieć. Albo kreatywnie poszukać ekstra dochodów w innych miejscach, co mogłoby być politycznie trudne, bo o podnoszeniu podatków (poza akcyzą) nikt nie chce słyszeć. Na stole było ok. pięciu miliardów złotych i rząd postanowił w końcu, po kilku podejściach, po nie sięgnąć. Prawdopodobnie raz na zawsze. Tyle, że długoterminowo spowoduje to wzrost zobowiązań ZUS, a także narastające rozwarstwieniem społecznym pod względem wysokości wypłacanych emerytur, co w bardzo egalitarnym społeczeństwie może prowadzić do frustracji. Podobnie jak w wypadku zobowiązań wobec Ukraińców, zobowiązania wobec „bogatych” składkowiczów, będą do wypłaty w przyszłości, na pewno po wielu kolejnych wyborach. Taka polityka wobec systemu ubezpieczeń społecznych się kiedyś zemści, a być może u jej podłoża leży niewypowiedziane przekonanie, że i tak system się w obecnej formule nie utrzyma. Zatem perspektywa niskiej emerytury obywatelskiej staje się niestety coraz bardziej realna.