Walka o utrzymanie konstytucyjnego trójpodziału władzy i nie podporządkowanie polityczne sądów toczy się przy coraz lepszych wskaźnikach koniunktury gospodarczej. Bezrobocie spadło do najniższego od ponad ćwierćwiecza poziomu, rośnie produkcja przemysłowa, spada deficyt budżetowy. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że wolnorynkowa gospodarka idzie swoją drogą, oderwana od bieżących spraw politycznych, a inwestorzy niczym się nie przejmują, bo liczą na coraz wyższe zyski.
Nic bardziej mylnego. Obecna dobra koniunktura gospodarcza to splot kilku czynników: od spadku ryzyka na rynkach międzynarodowych, czego sygnałem jest odwrót od franka szwajcarskiego, przez efekty nakładów inwestycyjnych poczynionych w Polsce przez zagranicznych i krajowych inwestorów w ostatnich latach, także jeszcze za kadencji rządów PO-PSL. Próby prostego powiązania aktualnego stanu gospodarki z aktualnymi wydarzeniami politycznymi, i szukanie w gospodarce legitymizacji dla działań politycznych, są przynajmniej nadużyciem. Choć z PR-go punktu widzenia wygodnie jest powiedzieć, że obecne plany rządu biznes przyjmuje ze stoickim spokojem, bo przecież dowodzą tego wskaźniki. W tym miejscu warto powtórzyć jeszcze raz: wskaźniki dotyczą historii. Można je porównać do historycznych stóp zwrotu, które kochali pokazywać klientom sprzedawcy np. funduszy inwestycyjnych, ale nie wspominali już, że nie mogą dać żadnej gwarancji ich powtórzenia.
Działania dotyczące wymiaru sprawiedliwości tak naprawdę znajdą swoje odbicie w realnej gospodarce dopiero za kilka lat, kiedy na wskaźnikach będą ważyć działania i decyzje inwestorów podejmowane już po „dobrej zmianie” prawnej. O tym, że sprawa wymiaru sprawiedliwości jest bardzo wrażliwa dla inwestorów pokazała na krótką metę ich reakcja na deklarację zawetowania ustaw o SN i KRS. Złoty natychmiast umocnił się o kilka groszy. Ktoś powie: to czysta spekulacja! Zgoda. Spekulacja, ale podszyta lękami i emocjami inwestorów, którzy – jak najwyraźniej widać – wcale nie byli tak zahipnotyzowani bieżącymi wskaźnikami, aby nie myśleć o przyszłości.
Dla inwestorów sprawnie działający i niezależny wymiar sprawiedliwości to podstawa podejmowania decyzji inwestycyjnych i długoterminowego prowadzenia biznesu w każdym kraju. Jeśli doczekalibyśmy upolitycznionych sądów na telefon, to można iść o zakład, że przedsiębiorcy staliby z góry na przegranej pozycji w tych sporach, gdzie po drugiej stronie jest np. fiskus, agenda rządowa albo państwowa spółka. A warto pamiętać, że stopień nacjonalizacji gospodarki stale się zwiększa, i szansa, że „prywatny” będzie robił interesy wyłącznie z „prywatnym”, maleje z każdą kolejną „repolonizacją”. A im więcej państwa w gospodarce, tym groźniejsze załamanie trójpodziału władz, bo państwo ma tendencję do okazywania siły.
Inną sprawą jest przewlekłość postępowań, i tu politycy mają naprawdę wiele do zrobienia. I właśnie to przyniosłoby ulgę inwestorom, którzy potrzebują nie tylko sprawiedliwych wyroków, ale także wydawanych w rozsądnym czasie. Tylko to znacznie trudniejsze niż próba politycznego podporządkowania sądów.