Projekt ustawy o spółkach wynajmu nieruchomości mógł paść ofiarą politycznej wojny podjazdowej między NBP i resortem finansów ze szkodą dla polskiego rynku kapitałowego i przyszłych emerytów, którzy myślą o długoterminowym oszczędzaniu.
Długo oczekiwana ustawa o spółkach wynajmu nieruchomości przygotowywana przez resort rozwoju nie będzie miała takiego kształtu, jaki powszechnie oczekiwano. REIT-y mają być zredukowane do spółek najmu mieszkań, zaś nie będą obejmować nieruchomości komercyjnych. To zwrot o 180 stopni, bo trudno sobie wyobrazić REIT-y bez biurowców czy magazynów, a tym bardziej zainteresowanie takimi zubożałymi w atrakcyjne aktywa spółkami przez poważnych prywatnych inwestorów.
O tym, że z REIT-ami wydarzy się coś niedobrego, było słychać od kilku miesięcy, po nieoczekiwanym stanowisku NBP, który wyraźnie ostrzegł, że wprowadzenie REIT-ów do polskiego prawa może się skończyć kryzysem systemu bankowego i katastrofą dla indywidualnych inwestorów. Według szefa banku centralnego Adama Glapińskiego rozpowszechnienie się REIT-ów może przyśpieszyć kryzys na rynku nieruchomości, a ewentualne pękniecie bańki spekulacyjnej uderzy rykoszetem w banki kredytujące nieruchomości, a także oszczędności Polaków ulokowane w tych spółkach. W ekstremalnym scenariuszu, państwo musiałoby pomóc systemowi bankowemu, a drobni inwestorzy, także oszczędzający w ten sposób na emeryturę, znowu poczuliby się oszukani. Takich obaw nie miał resort rozwoju, który publicznie propagował zalety REIT-ów z uwagi na szansę na długoterminowe oszczędzanie i budowanie polskiego kapitału, co jest jednym z kamieni węgielnych Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.
W takim scenariuszu pod znakiem zapytania stoją plany inwestorów wprowadzenia na warszawską giełdę REIT-ów zbudowanych w oparciu o polskie prawo. Owszem, mogą one wchodzić na podstawie europejskiego paszportu, np. via Holandia, jak Griffin. Jednak tu również wkrótce mogą być trudności, jeśli prawdą są nieoficjalne informacje, że nadzór finansowy zaczyna krzywym okiem patrzeć na notowanie w Warszawie spółek z jednolitym europejskim paszportem, opartych o zagraniczne prawo. A przecież wystarczy zniechęcić inwestorów, aby REIT-y przestały się w Polsce pojawiać na rynku publicznym, przynajmniej te zbudowane o portfele nieruchomości komercyjnych.
Jeśli istotnie wynik wojny o REIT-y to pokłosie konfliktu między szefem NBP i wicepremierem Mateuszem Morawieckim o strefy wpływów, to REIT-y zostały złożone na politycznym ołtarzu.