Plan opuszczenia giełdy przez Synthos – spółkę kontrolowaną przez Michała Sołowowa – może dać innym właścicielom notowanych firm do myślenia, czy warto być dalej na parkiecie, szczególnie wobec przeciągającej się niepewności co do losów OFE, mających duże ekspozycje w akcjonariatach.
Informacja o zamiarach ściągnięcia z giełdy Synthosu wstrząsnęła środowiskiem rynku kapitałowego z kilku powodów. Po pierwsze, przeważnie spółki wychodzą z giełdy w wyniku fuzji albo przejęcia przez nowego właściciela, który nie chce mieć firmy giełdowej. W tym przypadku mamy decyzję głównego właściciela, który ma ogromne zasługi w rozwoju rynku kapitałowego, bo wprowadził kilka spółek i zbudował całe swoje imperium w oparciu o giełdę. Po drugie, nie bagatelna jest kwota – ok. 2,4 mld zł – jaką trzeba wyłożyć na skup akcji pozostałych w obrocie. Operacja finansowa o takiej skali, świadczy o dużym zdeterminowaniu właściciela i jest na przekór motywacjom innych dużych akcjonariuszy, którzy raczej wykorzystują giełdę jako narzędzie do dezinwestycji, czego przykładem była oferta Playa. Po trzecie, rynek kapitałowy ma służyć pozyskiwaniu finansowania dla spółek, a jeśli ktoś daje do zrozumienia, że jest mu to niepotrzebne (czytaj może się finansować poza giełdą), to jest to cios prestiżowy dla naszego rynku i podważa jego ambicje bycia centrum finansowym w Europie Środkowej.
Ewentualne zejście Synthosu z giełdy ma też duże negatywne znaczenie dla postrzegania rynku przez inwestorów indywidualnych. Od lat wyznacznikiem trendów były bowiem dla nich wielkie nazwiska właścicieli spółek, wielu mniej doświadczonych graczy śledziło ich decyzje, szukając inspiracji dla własnych działań, bo przecież „duży wie lepiej”. Gdy decyzję o takiej wadze i cenie (2,4 mld zł) podejmuje „wielkie nazwisko”, to drobni inwestorzy zaczynają się zastanawiać czy ich obecność na parkiecie jest uzasadniona. I gasi to entuzjazm do inwestowania.
W końcu szalenie ważnym elementem decyzji o wycofaniu każdej spółki z giełdy może być niepewność co do przyszłości OFE. Fundusze mają duże ekspozycje w akcjonariatach wielu spółek prywatnych, których właściciela mogą nie chcieć mieć obok siebie państwa w scenariuszu nacjonalizacji OFE. Więc lepiej taki czynnik ryzyka wyeliminować, skupując akcje i opuszczając parkiet. To może być motywacja wyprzedzająca.
Odpowiedź w wezwaniu na Sythos będzie papierkiem lakmusowym, czy OFE chętnie oddadzą swoje duże pakiety akcji. Jeśli tak się stanie, to niestety może to zachęcić innych prywatnych właścicieli do ogłaszania wezwań, aby pożegnać się z giełdą i przejść w cień prywatności. I giełda zacznie tracić na znaczeniu, bo o jej sile świadczą emitenci,przede wszystkim ci najwięksi, budzący zainteresowanie dużych graczy.