Rosnące na świecie rentowności obligacji, drożejący dolar, perspektywa podwyżki stóp procentowych w USA, widmo kolejnego kryzysu w strefie euro przekładają się na wyprzedaż polskich obligacji. To groźne, bo Polska ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników zadłużenia zagranicznego do PKB, a na krajowym rynku OFE nie mogą już odbierać podaży „zagranicy”, czyli bezpiecznik długu został wyjęty.
Zabranie kilka lat temu części obligacyjnej z OFE przez rząd PO-PSL doraźnie poprawił stan finansów państwa, ale długoterminowo sprowadził na nasz rynek długu ogromne zagrożenie. Chodzi o to, że skoro OFE nie mogą już inwestować w obligacje, to wypadł z rynku mocny krajowy gracz, który był w stanie neutralizować skutki podaży papierów z portfeli „zagranicy”. A Polska należy do bardzo wrażliwych państw na decyzje zagranicznych inwestorów, bo według wyliczeń Bloomberga jest trzecim krajem na świecie pod względem relacji długu zagranicznego do PKB. Wyprzedza nas tylko targana ogromnymi wstrząsami Turcja i Węgry, które już doświadczyły skutki ucieczki zagranicznych inwestorów. Także w wypadku Polski odwrót zagranicy może boleśnie uderzyć w ceny obligacji oraz kurs złotego, bo inwestorzy wychodzący z polskich ekspozycji będą zamieniać złotówki na dolary i euro. I to już się dzieje, bo rentowności polskich dziesięcioletnich obligacji podskoczyły do 3,3 proc., euro podrożało do ponad 4,30 zł, a dolar – ponad 3,70 zł. Bardzo wysoki udział zagranicznego kapitału na polskim rynku długu jest podwójnie niebezpieczny, bo wiadomo, że zagranica to tzw. „słabe ręce”, które w przypływie paniki łatwo mogą wypuszczać papiery nie bacząc nawet na mocny spadek kursu, podczas gdy dług posiadany przez „kraj” to tzw. „mocne ręce”, które trzymają obligacje albo wręcz ich dokupują na spadkach. O tym jak bardzo opłakane mogą być skutki nadmiernej koncentracji długu w „słabych rękach” zagranicy przekonała się np. Grecja, która kilka lat temu zbankrutowała. Dlatego odpływ kapitału zagranicznego jest szalenie groźny właśnie w sytuacji, gdy nie ma silnych lokalnych kapitałowo podmiotów, jakimi były OFE, posiadających odpowiednio duże środki, aby absorbować podaż i neutralizować spadek cen.
Jeśli zawirowania na globalnym rynku długu będą narastać, dopiero odczujemy skutki politycznego wyjęcia bezpiecznika z rynku długu, o którym mało kto myślał kilka lat temu zabierając obligacje z OFE. Skutkiem może być dalsza przecena polskich obligacji, wzrost kosztów obsługi zadłużenia i wreszcie walka o obronę kursu złotego, co może doprowadzić do podwyżek stóp procentowych w Polsce znacznie szybciej niż przewiduje NBP, który jak na razie sygnalizuje, że stopy mogą pozostać na historycznie najniższym poziomie nawet do końca 2020 roku.