Pierwsze składki z największych firm mogą wpłynąć do PPK za nieco ponad pół roku, ale minie kilka lat zanim na giełdzie pojawią się świeże grube miliardy złotych, które będą miały mocny wpływ na koniunkturę. Kampania społeczna o PPK właśnie ruszyła, i odliczamy ostatnie miesiące do startu programu 1 lipca. W dyskusji nad owocami nowego powszechnego programu oszczędnościowego często przewija się wątek ilości kapitału jaki będzie spływać do PPK ze składek, a potem będzie transferowany do gospodarki, w tym na rynek kapitałowy. Analitycy i komentatorzy wieszczący poprawę koniunktury na GPW często jako jeden z argumentów „za” używają zastrzyk świeżego kapitału, tym bardziej, że na skutek „suwaka” w tym roku z OFE netto odpłynie kilka ładnych miliardów złotych.
Zbawiennego wpływu PPK na rynek nie można ani nie doceniać, ani przeceniać. I warto pod tym względem spojrzeć na doświadczenia jakie mieliśmy przy okazji wejścia w życie programu OFE pod koniec lat 90. Ale najpierw kilka twardych liczb, które wskazują na masową skalę PPK. Otóż potencjalnie do programu zapisanych zostanie 11,5 mln pracujących Polaków. Jednak będą oni trafiać do programu w kilku dużych turach: najwięcej początkowo od 1 lipca, gdyż wówczas obowiązek utworzenia OFE spadnie na największe firmy zatrudniające ponad 250 osób (bez sektora publicznego), czyli 3,3 mln potencjalnych uczestników. W kolejnych turach – co pół roku – trafi tam odpowiednio 2 mln i 1,1 mln osób, a od 1 stycznia będą to już wszyscy, łącznie ze sferą budżetową oraz spółkami skarbu państwa. Zatem wniosek pierwszy jest taki, że masa składek będzie jednak rozłożona w czasie na ponad półtorej roku. Po drugie nie wiadomo, ile osób zdecyduje się wypisać z programu – jego twórcy ostrożnie zakładają, że tzw. stopa przystąpienia osiągnie ok. 50 proc., co uznane zostanie za sukces, szczególnie po przykrych doświadczeniach ze złamaniem umowy społecznej i utratą zaufania do państwa po okrojeniu OFE. Z Ogólnopolskiego Badania Inwestorów (OBI) przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych płynnie jeszcze bardziej pesymistyczny wniosek, bo aż 63 proc. inwestorów się nie zapisze.
Zakładając, że w PPK pozostanie 6 mln osób, to rocznie mogą oni dostarczać do gospodarki 12-15 mld zł. Oczywiście nie wszystko trafi bezpośrednio na giełdę, więc korzyści rynku kapitałowego, przede wszystkim w pierwszych 1-2 latach będą umiarkowane. Można zaryzykować tezę, że optymalnie byłoby, gdyby w pierwszym okresie PPK równoważyło odpływ środków w ramach suwaka OFE, który jest dla giełdy dotkliwy.
W kolejnych latach najlepszą wiadomością byłaby rosnąca popularność PPK, bo do tego programu Polacy muszą się po prostu przekonać. Podczas jednego z paneli na temat PPK można było nawet usłyszeć od szefa jednego z największych TFI, że „liczy na modę na oszczędzanie na emeryturę”. Szczególnie, że PPK jest po prostu tanie, a właściwie najtańszym produktem emerytalnym jaki zaoferowano do tej pory powszechnie na polskim rynku kapitałowym, bo opłaty maksymalnie mogą sięgnąć 0,6 proc., co kontrastuje z kilkoma procentami OFE czy TFI. Podczas inauguracji PPK na warszawskim parkiecie można było usłyszeć, że 78 proc. Polaków uważa, że oszczędności dają poczucie bezpieczeństwa, ale jedynie 8 proc. oszczędza z myślą o emeryturze. I to jest też dobra wiadomość dla PPK, które może zyskiwać na popularności w kolejnych latach. Ale – jak powiedział prezes PFR Paweł Borys – musimy zmierzyć się z odbudową zaufania społecznego do tego typu oszczędzania. Od tego też zależeć będzie ile osób zostanie w PPK i jaki kapitał będą posiadać.
Jeśli chodzi o przewidywanie „efektu PPK” na giełdzie, to warto wrócić do doświadczeń OFE. Pierwsze składki trafiły do OFE pod koniec połowy 1999 r. i początkowo mogły jedynie powstrzymać bessę na GPW. Potem przyszła krótka, typowo spekulacyjna hossa internetowa, zakończona pęknięciem „bańki”. I tak naprawdę OFE stały się motorem hossy dopiero od połowy 2003 roku, czyli ładnych kilka lat od rozpoczęcia programu. Podobno historia nigdy się nie powtarza, ale warunki historyczne – owszem. Dlatego w pierwszych miesiącach, ani latach raczej nie należy oczekiwać cudów na parkiecie spod znaku PPK. Lecz za 3-5 lat kapitał zgromadzony w PPK może osiągnąć taką masę krytyczną, że właśnie od jego zachowania zależeć będzie hossa i bessa na GPW.