Po ponad dekadzie praktyki widać, że eksperyment ze scaleniem trzech nadzorów finansowych w jedną Komisję Nadzoru Finansowego się nie sprawdził. Nadzór nad rynkiem kapitałowym powinien być ponownie wydzielony, aby był efektywny i służył jego rozwojowi, a nie był w cieniu banków i SKOK-ów.
W debacie nad kiepską kondycją rynku kapitałowego i utratą do niego zaufania często przewija się ważny wątek problemów z regulatorem. I nie chodzi jedynie o aferę z b. przewodniczącym KNF w roli głównej. Przypomnijmy, że przed powstaniem KNF nadzór był podzielony na trzy główne filary: bankowy, ubezpieczeniowy i rynku kapitałowego, czyli „starą” Komisję Papierów Wartościowych i Giełd, kontynuatorkę Komisji Papierów Wartościowych stworzoną na początku lat 90. przez Lesława A. Pagę. W ostatnich latach uwidoczniły się wady tego rozwiązania, które poddają w wątpliwość dalszy sens utrzymywania scalonego nadzoru, przynajmniej w części dotyczącej rynku kapitałowego. Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze ze względu na skalę i wagę segmentów regulowanych przez KNF banki wysuwają się na zdecydowanego lidera, a po dodaniu pod skrzydła nadzoru także SKOK-ów, cały sektor związany z bezpieczeństwem depozytów zdominował KNF. W kuluarach konferencji finansowych usłyszałem opinię, że „KNF w 80 proc. zajmuje się bankami i SKOK-ami, a w pozostałej części resztą”. „Resztą”, czyli przede wszystkim instytucjami związanymi z rynkiem kapitałowym: od GPW, KDPW, TFI, domów maklerskich po notowane spółki. Niestety, biorąc pod uwagę wagę sektora bankowego plus SKOK-i naturalne jest, że właśnie ten nadzór jest najbardziej czasochłonny i wymagający zaangażowania organizacyjnego całego Urzędu, wszak chodzi o podstawę systemu finansowego gospodarki i gigantyczne ilości depozytów ludności. Dlatego nic dziwnego, że rynek kapitałowy – w odczuciu wielu uczestników – został zepchnięty na drugi plan, co odbija się negatywnie na jego rozwoju i moim zdaniem przyczyniło się do kryzysu w ostatnich latach.
Podczas konferencji o PPK i strategii dla rynku kapitałowego 13 lutego na GPW, można było wiele usłyszeć o bolączkach rynku i jego kłopotach wywołanych nieefektywnością „wielkiego” nadzoru, którego jedynie elementem jest rynek kapitałowy. I nie chodzi tutaj tylko o zbyt rygorystyczne i nadgorliwe implementowanie unijnych dyrektyw, które często są wdrażane z krajowym „naddatkiem” regulacyjnym (to zjawisko określa się mianem gold plating), ale także bieżącą obsługę administracyjną związaną z emisjami akcji, zmianami statutów itd. Wiceszef Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych podniósł podczas konferencji np. problem przeciągłości postępowania związanego z zatwierdzaniem prospektów emisyjnych. Bo jeśli analizowanie przez KNF pojedynczego prospektu trwa 10-12 miesięcy, to zaprzecza to istocie efektywności rynku kapitałowego, który z natury rzeczy jest zmienny koniunkturalnie, i w interesie wszystkich uczestników, a przede wszystkim emitentów jest, aby od decyzji o emisji akcji do pozyskania środków z IPO minęło jak najmniej czasu. Bo najzwyczajniej w świecie można przegapić najlepszy moment na sprzedaż akcji, a w efekcie zaniechać emisji i odwrócić się na lata plecami od rynku kapitałowego (i iść do banku po kredyt). Wśród przedsiębiorców i managerów można usłyszeć, że właśnie przeciągłość postępowania w KNF może być jedną z przyczyn, dla których emitenci nie garną się na GPW, a chętnie spoglądają np. na Holandię, gdzie zatwierdzenie dobrze przygotowanego prospektu jest znacznie krótsze (do notować w Warszawie można wejść na podstawie tzw. jednolitego paszportu).
Mamy jednak nowe władze w KNF i mocne zapewnienia, że czas wydawania decyzji nadzoru się radykalnie skróci. Pożyjemy, zobaczymy. Tak samo czy cokolwiek zmieni w praktyce pracy Urzędu fakt, że nowy przewodniczący będzie mieć trzech, a nie dwóch jak dotychczas zastępców, z których każdy dedykowany będzie pojedynczemu obszarowi: bankowości, ubezpieczeń i rynku kapitałowego. Strukturę organizacyjną łatwo zmienić, ale zmienić filozofię pracy tak rozrośniętej struktury jak KNF jest znacznie trudniej. Niestety, nie jestem optymistą jeśli chodzi o „awans” jaki ma czekać rynek kapitałowy w praktyce działania KNF. Dlatego oddaję swój głos na podział nadzoru i stworzenie osobnego urzędu na wzór „starej” KPWiG, która z nowymi ludźmi stworzyłaby efektywny, sprawny i skuteczny nadzór rynkowy, a regulacje unijne wdrażałaby by bez „pozłacania”.