Zaniechanie budowy nowego bloku Elektrowni Ostrołęka w technologii węglowej jest symbolicznym końcem dominacji tego surowca w polskiej energetyce i sygnałem, że paliwem przejściowym w transformacji do gospodarki niskoemisyjnej będzie gaz.
Decyzja o wyeliminowaniu węgla jak surowca w Ostrołece jest ze wszech miar słuszna, tyle że podjęta o kilka lat za późno. Cena jest wysoka, bo zaangażowane spółki spisały na straty miliard złotych. Nie oznacza to, że lokalizacja jest zbędna – wręcz przeciwnie w północno-wschodniej Polsce potrzeba nowej elektrowni, ponieważ w ciągu kilku dekad zmienił się diametralnie model zapotrzebowania na energię w Polsce. W czasach PRL prąd płynął z południa na północ, bo i surowiec i zapotrzebowanie było skoncentrowane na południu. Przesądzała o tym przede wszystkim lokalizacja przemysłu ciężkiego, zaś odbiorcy detaliczni oraz pozostały biznes mieli całkowicie drugorzędne znaczenie dla tworzenia krajowej mapy siłowni oraz infrastruktury przesyłowej. Łatwiej było przesyłać prąd, pomimo ogromnych strat, z południa na północ, niż wozić wielkie ilości węgla do zlokalizowanych na północy bloków. A tam, gdzie już tak było, starano się, aby transport był jak najtańszy – dlatego węgiel do Elektrowni Dolna Odra był przez dekady dostarczany Odrą, która wówczas była do tego dostosowana. Zmiana geografii gospodarki (budowa wielu zakładów bardziej na północ od źródeł wytwarzania) oraz rozwój miast (zapotrzebowanie na klimatyzację w budynkach komercyjnych oraz prywatnych) spowodowały, że zapotrzebowanie na energię przesunęło się z południa na północ, i rozsądne jest zlokalizowanie tam nowych siłowni konwencjonalnych, a wkrótce wiatrowych farm morskich/lądowych oraz dużych źródeł solarnych.
Zatem skoro „na północy” zapotrzebowanie jest na prąd, to lokalizacja tam nowego bloku jest rozsądnym rozwiązaniem. Tyle tylko, że decyzję o budowie wielkiego bloku w Ostrołęce podjęto z motywami politycznymi, aby był zbyt na polski węgiel kamienny, co było wywiązaniem się z obietnic złożonych w kampanii wyborczej 2015 r. Ostatnie pięć lat, to wielka dyskusja na temat paliwa dla Ostrołęki, i systematyczna utrata argumentów zwolenników węgla. Chodziło nie tylko o politykę klimatyczną i presję Unii Europejskiej na gospodarkę niskoemisyjną, ale także dostępność alternatywnego paliwa, w tym wypadku gazu.
I w tym miejscu dochodzimy do argumentu, który ostatecznie przesądził o losie węgla w Ostrołęce. Polska czyni ogromne starania, aby uniezależnić się od importu gazu z kierunku wschodniego, co jest bardzo rozsądną polityką dbania o bezpieczeństwo energetyczne. Służy temu zarówno terminal LNG w Świnoujściu (i plany jego rozbudowy), dzięki czemu możemy importować duże ilości skroplonego gazu ze zdywersyfikowanych kierunków (Zatoka Perska, USA), jak prace nad bezpośrednim dostępem do złóż norweskich, czyli budowa Baltic Pipe. I właśnie ukończenie tej ostatniej inwestycji, planowane na 2022 rok jest najlepszym argumentem za zwiększeniem roli gazu w polskiej energetyce. Bo gdy gaz pod dnem Bałtyku popłynie rurociągami do Polski, to nie będzie już potrzeby kupowania błękitnego surowca z kierunku wschodniego. Zatem nikt politycznie nie zakręci nam kurka, przez co nie staną elektrownie gazowe.
Dlatego opcja gazowa dla energetyki jest słuszna i w praktyce realizowana już od pewnego czasu, bo Ostrołęka będzie prawdopodoobnie kolejnym blokiem w tej technologii. Dwa bloki w Elektrowni Dolna Odra też początkowo miały być na węgiel, ale zmieniono technologię na gazową. Do tego powstają mniejsze gazowe siłownie w miastach i przy wielkich firmach.
Zatem gaz stanie się od 2022 roku dobrym paliwem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju, ale to nie koniec jego zalet. Liczy się także to, że spalanie gazu daje z grubsza o połowę mniejsze emisje CO2, a także niże innych zanieczyszczeń, dlatego bloki gazowe są pożądane z punktu widzenia polityki klimatycznej – łatwiej będzie nam z energetyką gazową spełnić oczekiwania Unii. Tym bardziej, że zaczyna przeważać pogląd, że gaz powinien być w Unii zaakceptowany jako paliwo przejściowe do gospodarki niskoemisyjnej z kilku powodów. Po pierwsze, opisane powyżej mniejsze emisje szkodliwych związków, pod drugie dynamiczny rozwój Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) musi iść w parze z utrzymywaniem stabilnych źródeł konwencjonalnych, gdyż OZE to źródła niestabilne (umownie: „nie zawsze świeci, i nie zawsze wieje”). Pod tym względem bloki gazowe są znacznie lepsze od węglowych, ponieważ znacznie szybciej można je w razie potrzeby włączyć, co wynika ze specyfiki technologii oraz surowca, zatem pracują znacznie bardziej elastycznie w Krajowym Systemie Energetycznym (opisujemy to dokładnie w raporcie Fundacji Przyjazny Kraj: „Jak zapewnić konkurencyjne ceny energii przy wychodzeniu z kryzysu do 2023 roku?”). Te wszystkie argumenty powodują, że w praktyce nie ma już miejsca i uzasadnienia dla budowy jakiejkolwiek większej siłowni węglowej, a przejście na gaz jest oznacza, że rozwód z węglem nastąpił szybciej niż przypuszczali polityczni zwolennicy węgla. Ostrołęka – zgodnie z deklaracjami politycznymi – miała być ostatnim wielkim blokiem na węgiel, a okazuje się, że będzie na gaz, co symbolicznie oznacza koniec ery węgla w Polsce i stopniowy upadek lobby węglowego.