Po ponad trzech dekadach rozwoju rynku kapitałowego w Polsce wreszcie mamy sygnały, że inwestorzy zaczynają na poważnie myśleć o zabezpieczeniu emerytalnym, zarówno w zorganizowanych programach oszczędzania, jak i inwestując na własną rękę. Wiedza, że tzw. stopa zastąpienia z ZUS będzie dramatycznie niska staje się coraz bardziej powszechna, motywując, także młodych ludzi, do zadbania o swoją przyszłość.
Dotychczas przyzwyczailiśmy się do tego, że pytania o przyszłą emeryturę były zbywane machnięciem ręki, albo stwierdzeniem: „Jakoś to będzie…”, lub co gorsza: „Nie będzie żadnych emerytur…” Fundamentalną zmianę z przełomu wieku, gdy emerytalny system zdefiniowanego świadczenia został zastąpiony przez system zdefiniowanej składki niewielu przyszłych seniorów zdawało się nie tylko dostrzegać, ale również rozumieć, bo materia zabezpieczenia emerytalnego w Polsce nigdy nie należała do najłatwiejszych. A tymczasem wprowadzona wówczas zmiana systemowa była faktycznym „wywróceniem stolika”, bo wysokość emerytury zaczęła zależeć wprost od tego, ile składek zostało odprowadzonych do systemu. W praktyce oznacza to, że premiowana jest praca jak najdłuższa i – umownie – wysoko „ozusowana”, czyli w konsekwencji droga dla pracodawcy, a także pracownika. Zauważalny dość lekceważący stosunek do kwestii emerytalnych powodowany był także doświadczeniami związanymi z pokoleniem rodziców i dziadków, którzy przechodzili na emerytury jeszcze w systemie zdefiniowanego świadczenia. Z tego powodu mają jeszcze dość wysoką tzw. stopę zastąpienia (w uproszczeniu to relacja emerytury do ostatniej pensji), bo szacowaną obecnie na 50-55 proc. To oczywiście także powoduje spadek poziomu życia i rodzi wiele wyzwań związanych z finansowaniem wydatków wieku senioralnego, ale wydaje się i tak korzystną perspektywą, jeśli weźmiemy pod uwagę, że prognozy mówią o docelowym poziomie ledwie 25-30 proc. stopy zastąpienia dla kolejnych pokoleń emerytów. W tym kontekście budowanie świadomości emerytalnej jest szalenie ważne z powodów społecznych i politycznych, aby nie było całych pokoleń „biedaemerytów”, bo może to doprowadzić wręcz do wojen międzypokoleniowych, biorąc dodatkowo pod uwagę, że z powodów demograficznych coraz liczniejszą grupę emerytów będzie utrzymywać coraz mniej liczna grupa młodych pracujących, których obciążenia – pośrednie i bezpośrednie – z tego tytułu mogą rosnąć do nieakceptowalnego przez nich poziomu. Już obecnie, pomimo rekordowo wysokiego wskaźnika pokrycia wydatków emerytalnych w ZUS bieżącymi składkami, z grubsza jedną piątą wydatków musi jednak pokrywać państwo, czyli – mówiąc kolokwialnie – stale dosypuje, aby zapewniona była wypłacalność systemu.
Dlatego tak bardzo budujące są wyniki najnowszego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów (OBI) przeprowadzanego co roku przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Jednym z kluczowych wniosków jest wzrost świadomości, i co najważniejsze działań w kierunku zabezpieczenia sobie przyszłości emerytalnej. Jako główna motywacja inwestowania (43,6 proc.) wymieniane jest właśnie oszczędzanie na emeryturę, które na głowę bije dywersyfikację przychodu (dodatkowe źródło utrzymania) czy ochronę przed inflacją. Temu zjawisku warto się przyjrzeć także z tego powodu, że z OBI wynika, iż inwestorzy w Polsce przestali się… starzeć – od 2018 roku rośnie systematycznie liczba osób młodych inwestujących na giełdach i w instrumenty finansowe. Ogromne zmiany widać po ostatniej dekadzie, bo w 2013 roku motywacja emerytalna stanowiła niespełna 2 proc. odpowiedzi. Zatem odmłodzenie pokolenia wcale nie idzie już z lekceważącym stosunkiem do odległej emerytury, a wręcz przeciwnie. Korelację z dominującą motywacją emerytalną widać także w długości trzymania akcji – powyżej roku deklaruje aż 65,8 proc., co jest trzecim wynikiem z rzędu powyżej 50 proc., a także rosnącej popularności pasywnych form inwestowania (ETF-y krajowe i zagraniczne) na długi termin. Zatem ubywa czystych spekulantów, a przybywa inwestorów długoterminowych, także z myślą o perspektywie emerytalnej. Optymistyczne wieści emerytalne płyną nie tylko z badania OBI, ale także z PPK, gdzie po pierwszym w tym roku automatycznym zapisie, aktywa przekroczyły 20,4 mld zł, a liczba uczestników sięgnęła 3,37 mln, co daje blisko 45 proc. partycypację (program zaczynaliśmy ponad cztery lata temu od nieco ponad 30 proc.). Jeśli dodamy do tego ponad 20 mld zł ulokowanych w PPE, i kolejnych kwot w OFE, IKE i IKZE, to suma zabezpieczenia emerytalnego poza ZUS wyraźnie rośnie. Utrzymanie trendu jest niezwykle ważne, skoro stopa zastąpienia ma być tak niska, aby mówiąc wprost: emeryci mieli z czego żyć.