Zastanawiając się na przyczynami słabej akcji kredytowej niewspierającej rozwoju kraju warto przeanalizować zgubny wpływ konstrukcji podatku bankowego, który wręcz zachęca banki do kupowania papierów skarbowych kosztem udzielania kredytów. Powinno to się zmienić, jeśli na poważnie myślimy nie o komforcie inwestycyjnym banków oraz pożyczkowym rządu, lecz o rozwoju kraju w oparciu o kredyty. Bo wypychanie kredytu z gospodarki powoduje bardzo poważne niepożądane skutki makroekonomiczne.
Podręcznikowa rola banków w gospodarce polega na przyjmowaniu depozytów ludności i firm i przekuwaniu uzyskanych środków na kredyty, po pozostawieniu sobie marży odsetkowej, bo przecież bankierzy nie prowadzą działalności charytatywnej. Zatem banki sterują strumieniem kapitału i – jak to się obrazowo określa – są krwiobiegiem gospodarki. Dobrze funkcjonująca gospodarka, to gospodarka dobrze zlewarowana, gdzie dostęp do kredytów jest powszechny i łatwy (koszty są zmienne i zależą od ceny pieniądza). Gospodarka, w której owo zlewarowanie jest niskie, szczególnie na tle konkurencyjnych sąsiednich państw, nie działa efektywnie, jest poniżej swoich możliwości, bo firmy finansujące się wyłącznie albo w dużej mierze kapitałem własnym np. ze skumulowanych zysków wcześniej czy później napotykają na bariery rozwojowe. Im większa skala działalności i ambicje inwestycyjne, tym bardziej potrzebny jest kredyt udzielany przez banki.
Tymczasem w Polsce obserwujemy od wielu lat bardzo niepokojący trend, który godzi w możliwości rozwojowe gospodarki, ponieważ mamy zamiast wzrostu lewarowania przewagę delewarowania, czyli – w uproszczeniu – rozwój na kredyt słabnie. W dużej mierze to zasługa banków, ponieważ nie starają się w adekwatny sposób do swojego potencjału finansować firm. Efektem jest gigantyczna nadpłynność sektora bankowego, szacowana obecnie na ponad 400 mld zł, czyli – w uproszczeniu – pieniędzy nie pracujących w kredytach, tylko przyjętych w różnego rodzaju depozytach i lokowanych np. w banku centralnym.
Tymczasem gospodarka, szczególnie w obliczu transformacji energetycznej oraz wydatków na zbrojenia potrzebuje zwiększonego kredytu jak kania dżdżu. Delewarowanie oraz politykę kredytową banków widać po statystykach przytoczonych w raporcie „Nowy model rozwoju Polski. Dlaczego gospodarka traci potencjał wzrostowy i jak utrzymać jej konkurencyjność”, który przygotowany został na zlecenie Fundacji Przyjazny Kraj przez centrum analityczne Spotdata. Wskazano w raporcie, że „przez ostatnie 10 lat banki mocno redukowały dostępność kredytu, szczególnie dla małych i średnich firm, żeby obniżyć wskaźniki strat kredytowych. Z ankiety kredytowej NBP wynika, że na ostatnie 40 kwartałów banki zaostrzały kryteria kredytowe dla MŚP w 25 kwartałach, a luzowały w 15. Dziś wskaźnik strat na kredytach dla firm wynosi 0,6 proc. i jest wyraźnie niższy niż w przeszłości. To czyni z banków fortece stabilności, ale jednocześnie osusza polską gospodarkę z kredytu.” Co więcej, według danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych, na koniec trzeciego kwartału 2024 r. relacja kredytu dla przedsiębiorstw niefinansowych do PKB wyniosła 35,2 proc., co stanowi najniższy poziom od pierwszego kwartału 2018 roku. Konkluzja autorów raportu – Ignacego Morawskiego i Gabriela Chrostowskiego – jest bardzo niepokojąca: polska gospodarka delewaruje się szybciej niż inne kraje na podobnym poziomie rozwoju i ma prawie najniższy poziom kredytu w gospodarce spośród ok. 50 państw, dla których istnieją porównywalne dane.
Skąd takie osuszanie gospodarki z kredytu? Prywatni przedsiębiorcy nie chcą brać kredytów, bojąc się niepewności gospodarczej i politycznej czy też istnieją jeszcze inne, głębsze, bo systemowe przyczyny? W raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego. Edycja 2025” przygotowanym przez Instytut Odpowiedzialnych Finansów w partnerstwie i ze wsparciem pomysłodawcy projektu Fundacji Przyjazny Kraj oraz Instytutu Finansów Publicznych, wskazano na fatalną rolę, jaką spełnia podatek bankowy, a przede wszystkim jego konstrukcja: „Banki zwiększają zaangażowanie w aktywa zwolnione z podatku, co potwierdzają wnioski z badań na rynku polskim. Wprowadzenie podatku bankowego w Polsce skutkowało wzrostem udziału zwolnionych z podatku obligacji skarbowych w portfelach polskich banków.” Autorzy raportu – Sławomir Dudek, Piotr Kalisz i Ludwik Kotecki – podkreślają, że w Polsce od momentu wprowadzenia podatku bankowego widoczny jest właśnie silny spadek akcji kredytowej. Ich konkluzja jest niewygodna i dla rządu, i dla banków, bo okazuje się, że… obydwie strony są zadowolone z takiego stanu rzeczy. Oczywiście przeciwnie przedsiębiorcy i gospodarka jako całością, bo podatek bankowy w kształcie funkcjonującym w Polsce silnie wzmacnia efekt wypychania kredytu w gospodarce. „Krótko okresowo nie ma zainteresowanych by domagać się zmiany tej sytuacji, bowiem zarówno bankom jak i regulatorowi taka sytuacja odpowiada, jest dla nich wygodna: banki inwestują w atrakcyjne i bezpieczne obligacje, a rząd ma przestrzeń do lokowania długu.”
Zatem konstrukcja podatku bankowego wymaga pilnej zmiany, bo w kształcie obecnym dusi wręcz rozwój gospodarki, wypychając z niej kredyt, a wpychając pieniądze pozyskiwane z depozytów w dług publiczny, który puchnie w oczach. Sęk, w tym, że kupowanie obligacji skarbowych jest dla banków złotym interesem, a dla rządu apetyt banków na te papiery zwiększa szanse na plasowanie kolejnych emisji długu. Gdyby obydwie strony wyszły ze swoich stref komfortu byłoby to z długoterminową korzyścią dla całej gospodarki.