Poprawa jakości corporate governance w spółkach kontrolowanych przez państwo ważna jest nie tylko dla akcjonariuszy mniejszościowych, ale także w kontekście bezpieczeństwa środków przyszłych emerytów zgromadzonych w OFE i wkrótce w PPK.
Spółki kontrolowane przez państwo należą do największych i najbardziej płynnych notowanych na GPW i w zmiany ich cen w dużym stopniu przesądzają o zmianie kluczowego indeksu WIG20. To pokłosie sprywatyzowania przez giełdę okrętów flagowych naszej gospodarki, ale także realizowana w ostatnich latach polityka repolonizacji np. w sektorze finansowym, co oznacza w praktyce faktyczną renacjonalizację firm, np. Pekao SA. Tak ukształtowana giełda sprawia, że lokowanie zbiorowe kapitału pochodzącego z krajowego rynku w dużej mierze następuje w największe firmy państwowe, ze względu nie tylko na ich wyniki, ale także płynność obrotu.
Dlatego jakość zarządzania tymi firmami i przestrzeganie przez głównego właściciela zasad corporate governance jest tak niezwykle ważna. Niestety, w ostatnich latach jakość corporate governance mocno spadła w giełdowych spółkach skarbu państwa, na co wielokrotnie wskazywałem w publikacjach. Chodzi nie tylko o bardzo częste, dokonywane bez uzasadnienia dla wszystkich akcjonariuszy, zmiany w zarządach i radach nadzorczych, ale także ścisłe podporządkowanie tych spółek decyzjom sctricte politycznym, wynikającym z polityki gospodarczej i właścicielskiej państwa.
O tym, że jest to poważny problem przekonują także autorzy raportu „Kapitał dla rozwoju” prezentowanego na konferencji Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami oraz CFA Society Poland 13 lutego. Raport zwraca uwagę na problem z państwowym corporate governance w kontekście powodzenia programu PPK. Autorzy wskazują, że uzasadnione są obawy, iż PPK narażą oszczędzających na ryzyko związane z upolitycznieniem decyzji w państwowych spółkach, bo doświadczenia ostatnich lat wskazują, że często nie są respektowane interesy akcjonariuszy mniejszościowych. A przecież program PPK zakłada, że część środków z przyszłych składek za pośrednictwem firm zarządzających trafi właśnie na warszawski parkiet i zmiana ich wartości, a w konsekwencji efektywność pomnażania długoterminowych oszczędności, będzie zależeć od zmian kursów akcji tych spółek. To samo zresztą dotyczy OFE, które po okrojeniu funduszy z obligacji, mają ulokowane w akcjach grubo ponad sto miliardów złotych i także w ich wypadku o przyszłych dochodach emerytów decydują zmiany wycen państwowych firm. Dlatego tak ważne jest, aby państwo zmieniło swoje podejście właścicielskie do spółek, respektując zasady corporate governance i traktując akcjonariuszy mniejszościowych jako partnerów, szanując ich interesy, a nie jak zło konieczne, skoro spółki zostały sprywatyzowane przez inne rządy.
A jeśli polityka państwa się nie zmieni? Autorzy raportu stawiają tezę, że takie spółki nie powinny być notowane na giełdzie, czyli faktycznie skarb państwa musiałby skupić ich akcje w wezwaniach i wycofać z obrotu. Wówczas ryzyko polityczne działania takich firm, których decyzje biznesowe idą pod dyktando decyzji politycznych, ponosiliby wszyscy podatnicy, a nie jedynie akcjonariusze mniejszościowi, czytaj oszczędzający z OFE czy PPK. Sęk w tym, że państwa na takie działanie nie stać, więc sygnalizowane ryzyko nie zostanie wyeliminowane. Chyba, że państwo jednak zmieni swoją politykę i zacznie traktować właścicieli mniejszościowych po partnersku, bo oznaczałoby to partnerskie traktowanie milionów Polaków będących w OFE i milionów, którzy nie wypiszą się z PPK. W przeciwnym razie tzw. stopa zastąpienia przyszłej emerytury zależeć będzie nie tylko od umiejętności zarządzających OFE i PPK, ale także państwa.