W edukacji towarzyszącej promowaniu programu PPK trzeba położyć akcent na dramatycznie niską tzw. stopę zastąpienia przyszłych emerytur. Bo bez dodatkowego oszczędzania na okres po zakończeniu pracy miliony Polaków mogą znaleźć się poniżej progu ubóstwa.
Z konferencji „Nowy impuls dla rozwoju: PPK a strategia rynku kapitałowego” zorganizowanej przez Izbę Zarządzających Funduszami i Aktywami oraz CFA Society Poland 13 lutego w Warszawie wynika kilka wniosków niezwykle ważnych dla przyszłego zabezpieczenia emerytalnego Polaków, które należy mocno akcentować w publicznej dyskusji o PPK. Niestety, poziom wiedzy o długoterminowym oszczędzaniu i zabezpieczeniu emerytalnym w naszym społeczeństwie jest niski, a przyszłe dekady przyniosą w tym zakresie wiele zmian, które mogą być szokowe, o ile Polacy nie zaczną masowo dodatkowo oszczędzać.
Po pierwsze, wielu lekceważy teoretyczną wielkość przyszłej emerytury, którą wylicza nam ZUS. To tzw. stopa zastąpienia, czyli relacja ostatniej pensji do wysokości świadczenia emerytalnego, a oscyluje ona wokół zaledwie 30-40 proc. Oznacza to, że w scenariuszu, w którym przyszły emeryt nie gromadzi dodatkowych oszczędności, po zakończeniu pracy czeka go dramatyczny spadek rozporządzalnego dochodu i w efekcie ubóstwo, bowiem przyjmuje się, że taki jest skutek stopy zastąpienia poniżej progu 40 proc. Tym bardziej, że koszty życia po osiągnięciu wieku emerytalnego wcale nie spadną, a wręcz przeciwnie, bo można założyć, że zwiększą się wydatki na opiekę geriatryczną czy leki. Niestety, niska stopa zastąpienia jest powszechnie wypierana w świadomości obywateli, bo jest teoretyczna i odległa w czasie. W dużej mierze lekceważenie długoterminowego oszczędzania bierze się z chęci bieżącej konsumpcji, ale także szczególnego momentu w jakim znalazł się nasz system emerytalny. Otóż, obecnie pracujące pokolenie widzi na przykładzie pokolenia swoich rodziców pobierających obecnie świadczenia emerytalne, że „wcale nie jest tak źle”. Stopa zastąpienia najczęściej przekracza grubo ponad połowę ostatniej pensji. Sęk w tym, że pokolenie naszych rodziców przechodziło na emeryturę na innych zasadach niż przeważnie uczynią to obecnie pracujący. Przed reformą emerytalną mieliśmy bowiem tzw. system zdefiniowanego świadczenia, a teraz mamy system zdefiniowanej składki. To gigantyczna różnica, bowiem w poprzednim systemie wysokość naszej emerytury nie była bezpośrednio związana ze zgromadzonymi składkami. Jedną z najbardziej dotkliwych konsekwencji tej rewolucyjnej zmiany systemowej jest właśnie niska stopa zastąpienia, która dopiero wraz z przechodzeniem dużej części społeczeństwa na emeryturę pokaże swoje skutki.
Z raportu przygotowanego na konferencję, której współautorami są analitycy SpotData, wynika, że program PPK pomoże podnieść stopę zastąpienia przeciętnego uczestnika programu z ok. 30-40 proc. do ok. 40-60 proc. ostatniej pensji. Zatem pozostając wyłącznie przy obowiązkowych obecnie filarach systemu emerytalnego faktycznie skazujemy się na ubóstwo, bo aby godnie żyć na emeryturze stopa zastąpienia powinna wynosić właśnie minimum 60 proc. Zmiana myślenia w tych kategoriach jest ogromnym wyzwaniem przed autorami programu PPK, gdyż ma on charakter dobrowolny. Uczestnik zostanie zapisany z automatu do PPK, ale ma możliwość wypisania się i pozostania przy starej strukturze pensji (nie będzie wówczas przekazywane do PPK minimum 2 proc. jego pensji brutto, ale nie otrzyma też minimum 1,5 proc. składki od pracodawcy i dopłaty od państwa).
Powodzenie programu PPK zależy od tzw. stopy przystąpienia, czyli ilości osób, które się nie wypisały. W założeniu ustawy przewidywany jest poziom 75 proc. przystąpienia, ale na konferencjach o PPK i w debacie publicznej najczęściej pojawia się opinia, że sukcesem będzie osiągnięcie progu 50 proc. Co to oznacza w liczbach? Że w PPK pozostanie i dodatkowo będzie oszczędzać na emeryturę ok. 6 mln z 11,5 mln uprawnionych. Przekładając na skutki niskiej stopy zastąpienia oznacza to, że w przyszłych dekadach musimy liczyć się z rzeszą ok. 5 mln osób żyjących poniżej progu ubóstwa. Dlatego tak ważne są wysiłki o podniesienie świadomości emerytalnej Polaków oraz ich skłonności do długoterminowego oszczędzania. Można to oczywiście robić także indywidualnie, ale doświadczenie uczy, że przedkładamy konsumpcję nad oszczędzanie i potrzebny jest masowy program jak PPK, aby ubóstwo emerytalne nie stało się problemem społecznym, który szybko stanie się politycznym.