Kolejne szczegóły projektowanego systemu rekompensat wysokich cen prądu wskazują, że rządowi przede wszystkim będzie zależało na politycznym chronieniu wyborców, aby nie dali wyrazu swojej złości w przyszłym roku przy urnach wyborczych. Jednak nawet jeśli ich rachunki za prąd nie wzrosną, to i tak odczują wzrost cen w komunikacji czy usługach.
Program osłony konsumentów będzie słono kosztować. Według ministra energii rekompensatę otrzymają wszystkie gospodarstwa domowe, bez względu na dochody, co ma kosztować ponad miliard złotych. Wszystko ma być tak zorganizowane, aby konsumenci-wyborcy nawet nie zorientowali się, że przeprowadzana jest cała operacja, bo mają otrzymać takie same rachunki za energię, a rozliczeniem rekompensaty zajmą się już firmy energetyczne. To sprytny zabieg, bo gdyby polskie rodziny otrzymały do ręki gotówkę, to byłaby świadomość, że z cenami energii stało się coś niedobrego i całe działanie rządu jest tak naprawdę działaniem ratunkowym. A tak będzie się wydawało, że wszystko zostaje „po staremu”. Nawet jeśli szef URE zatwierdzi nowe wnioski taryfowe na 2019 r. i zgodzi się np. na kilkunastoprocentowe podwyżki taryfy G. Z nieoficjalnych doniesień medialnych wynika, że złożone wnioski mogą zawierać nawet na 30-40 proc. podwyżki, więc można z bardzo dużym prawdopodobieństwem założyć, że będzie znacząca podwyżka, nawet jeśli regulator zetnie oczekiwania firm. Rząd ma z czego płacić, bo zarabia rocznie miliardy złotych na sprzedaży przynależnych Polsce uprawnień do emisji CO2. Jeśli rekompensaty wejdą w formie faktycznie 100 proc. dotacji i bez żadnego zawracania głowy ludziom płacącym rachunki, to z tego wyborcy powinni być zadowoleni. Jednak indywidualne rachunki za prąd to nie wszystko. Mamy także w Polsce setki tysięcy firm usługowych i produkcyjnych, których również cierpią z powodu zwyżki cen prądu. I tutaj mają być rządowe rekompensaty, ale jeszcze nie wiadomo w jakiej formie. Podobnie ma się sprawa z wielkim energochłonnym przemysłem, który ostrzega przed carbon leakage, czyli przenoszeniem produkcji z kraju (w tym wypadku Polski) o drogiej energii, tam, gdzie jest tańsza.
Jednak system rekompensat, nawet kosztujący budżet państwa ładnych kilka miliardów złotych, nie zneutralizuje do końca szoku cenowego na rynku energii wywołanego drożejącymi cenami CO2 i zwyżką cen węgla. Jeśli osłoną objęte zostaną gospodarstwa domowe, małe i średnie firmy, a także przemysł energochłonny, to na największych przegranych wyjdą samorządy oraz firmy zajmujące się transportem szynowym. Dla nich umowy na prąd w przyszłym roku mogą być wyższe nawet o 50-60 proc., co będzie oznaczało budżetowe wyzwanie dla samorządów i podwyżkę cen usług. Wychodzi na to, że system rekompensat wszystkiego nie załatwi, i każdy z nas na koniec odczuje energetyczny szok cenowy w swoim portfelu, choć prawdopodobnie nie rachunku za prąd.