Rozwiązał się na dobre worek z przejęciami w branży bankowej, który z jednej strony stworzy mocniejszych graczy na rynku, ale z drugiej zuboży konkurencyjność ofert dla klientów korporacyjnych i indywidualnych.
Choć od wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. minęła już dekada, to nadal branża bankowa na świecie odczuwa konsekwencje, które nie omijają także Polski. Jedną z najważniejszych jest konsolidacja. Kryzys sprawił, że wiele banków zostało znacjonalizowanych albo musiało szukać sposobów na wzmocnienie kapitałowe. Jednym z najprostszych jest ograniczenie działalności na rynkach zewnętrznych, sprzedaż zbędnych aktywów, i skoncentrowanie się na macierzystym rynku. W efekcie na mapie zmian własnościowych przez dekadę panuje duży ruch, a u nas ostatnio wręcz przejęcie goni przejęcie. Po tym jak Santander „łyknął” Deutsche Bank Polska, a BGŻ BNP Paribas Raiffeisena, przyszedł czas na wykupienie Euro Banku przez Bank Millennium.
Motywacje do pozbycia się biznesu bankowego w Polsce, tak jak każdego innego, mogą być różne, ale jest kilka wspólnych mianowników: spółka-matka może potrzebować zastrzyku gotówki i pozbyć się nawet bardzo dochodowego banku, albo po prostu po latach prowadzenia działalności w Polsce właściciel może dojść do wniosku, że nie udało mu się zbudować efektu skali. A skoro tak, to lepiej się z tym pogodzić niż dalej inwestować, pozbyć się zbyt małego biznesu i ewentualnie rozejrzeć się na innych rynkach (taki właśnie schemat przećwiczyliśmy na rynku paliwowym, skąd zniknęło kilka znanych marek stacji benzynowych, które nie zdołały zawojować rynku).
Trend konsolidacyjny wpisał się idealnie w politykę repolonizacji sektora bankowego, który po wielu latach prywatyzacji został zdominowany przez zagraniczne podmioty. Symbolem repolonizacji stało się przejęcie przez państwo kontroli nad Pekao SA po wycofaniu się włoskiego UniCredit. Jednak repolonizacja w sektorze bankowym nie jest totalna, bowiem część prywatnych bankowych biznesów jest przejmowana przez inne prywatne banki, które pozostają pod kontrolą zagranicznych właścicieli chcących nadal działać w Polsce (tak stanie się z Euro Bankiem przejmowanym przez Bank Millennium).
Jak na razie władze antymonopolowe formalnie nie stają okoniem bankowym fuzjom. Nie eliminuje to zagrożenia, że im mniej banków konkuruje na rynku o firmy i konsumentów, tym otrzymują wszyscy uboższą ofertę, która może okazać się także bardziej kosztowna, bo walki na koszty usług staje się mniej intensywna. Zatem o ile trend konsolidacyjny służy samym bankom i ich właścicielom, o tyle nie do końca korzyści z tego odnoszą ich klienci. Jednak rozdrobniony rynek bankowy odchodzi do historii i zatrzymanie trendu konsolidacyjnego jest wydaje się niemożliwe. Pytanie: kto następny?