Gospodarka

Od początku roku podwyżka płacy minimalnej do 4666 zł brutto wpłynie nie tylko na dochody 3,2 mln osób zatrudnionych, ale odbije się na rzeszy przedsiębiorców oraz wpłynie na całą gospodarkę: od konsumpcji po inflację. Od kilku lat szybko przestajemy być krajem niskich kosztów pracy dla inwestorów zagranicznych, więc musimy szukać innych przewag konkurencyjnych.

Jeszcze w 2019 roku wynagrodzenie minimalne wynosiło 2250 zł, zatem w tak krótkim czasie urosło aż ponad dwukrotnie. Tylko częściowo można tłumaczyć to inflacją, która rozszalała się od początku 2020 roku, bo politycznie motywowane ponadprzeciętne podwyżki są wypróbowanym sposobem na zjednanie sobie najsłabiej zarabiających, co widać w latach wyborczych. Tak dynamicznie rosnąca „minimalka” korzystnie odbija się na portfelach rzeszy pracowników, ale staje się poważnym problemem dla przedsiębiorców, jeśli wzrostowi wynagrodzeń nie towarzyszy wzrost wydajności pracy. A z tym ostatnim mamy w Polsce problem, bo gospodarka jest mało innowacyjna. Owszem, wyższe płace można przerzucić w kosztach na kontrahentów lub konsumentów, ale nikt nie da gwarancji, że będą oni nadal chętni do kupowania droższych towarów czy usług. A to prosta droga do zmniejszenia, a nawet utraty konkurencyjności wielu firm, szczególnie jeśli nastawione są na rynki eksportowe, gdzie walczą nie tylko z konkurencją unijną, ale także globalną. W skrajnych przypadkach inwestorzy, którzy lokowali produkcję nad Wisłą mogą po prostu zamykać zakłady i zwalniać ludzi, jeśli koszty stają się nieakceptowalne. A płace są bardzo istotną pozycją kosztową i taki festiwal podwyżek płacy minimalnej, jaki zaobserwowaliśmy w ostatnich latach, wpływa także na wstrzymywanie lub wręcz zaniechanie inwestycji prywatnych, które tradycyjnie kuleją w Polsce. W szczególnie trudnej sytuacji są eksporterzy, ponieważ tracą nie tylko przewagę pod względem kosztów pracy, ale zmagają się z umacniającym się złotym i rosnącymi cenami energii. Można postawić tezę, że sypią się modele biznesowe oparte na wymienionych przewagach, a niestety trudno je zastąpić nowymi, bo z innowacyjnością u nas krucho. Firmy mają małą skłonność do wykładania pieniędzy na automatyzację i robotyzację, zatem stary model się wyczerpał, a nowego jeszcze nie ma wdrożonego.

Ale nie tylko przedsiębiorcy odczują skutki znaczącego, bo aż 8,5 proc. wzrostu płacy minimalnej. To poziom przekraczający zarówno aktualną stopę inflacji (4,7 proc.) jak i przewidywaną w całym 2025 roku (5 proc.) Oznacza to, że płace rosną w Polsce w ujęciu realnym, bo na plusie nie jest tylko „minimalka”, ale również przeciętne wynagrodzenie w gospodarce. Realnie rosnące płace witane są z radością przez ciężko doświadczonych przez inflację w poprzednich latach pracowników, ale stają się także paliwem dla przyszłej inflacji. Bo nie miejmy złudzeń: Polacy są narodem konsumentów i lwia część ekstra zarobionych pieniędzy pójdzie na konsumpcję, a nie na oszczędności. Warto też pamiętać, że każda, a szczególnie tak wysoka podwyżka płacy minimalnej, wpływa na całą siatkę płac w firmie, bo skoro najmniej zarabiający pracownicy dostają więcej, to zmniejsza się ich dystans do lepiej zarabiających, którzy mają motywację, aby iść do szefów po kolejne podwyżki, bo uważają, że np. mają wyższe kwalifikacje i powinno to mieć swoje odbicie w zróżnicowanych z zarobkach. Oczywiście, można usłyszeć też argument, że podwyżki płacy minimalnej prowadzą do spłaszczania siatki wynagrodzeń, ale szczególnie w firmach zatrudniających specjalistów albo z silnymi związkami zawodowymi będzie to raczej argument w twardych negocjacjach płacowych za podwyżkami, co nakręca spiralę kosztowo-płacową i spędza sen z powiek wielu przedsiębiorców.

Podsumowując, pensja minimalna jest czynnikiem bardzo wrażliwym dla przedsiębiorców i całej gospodarki, a pozostaje w rękach polityków, którzy do jej ustalenia mogą brać nie tylko sztywne elementy, ale po prostu uznaniowo decydować, aby dać więcej. Pokusa jest ogromna, bo w ten sposób łatwo zaskarbić sobie poparcie polityczne, przerzucając ciężar sfinansowania na przedsiębiorców, którzy muszą we własnych budżetach znaleźć grube miliardy złotych. Jednak śrubowanie płacy minimalnej podporządkowane bieżącym celom politycznym może okazać się długoterminowo zgubne dla całej gospodarki, bo konkurencyjność buduje się długo, a traci szybko. Niestety, obserwujemy w Polsce, że – poza konsumpcją prywatną – zacierają się silniki wzrostu gospodarczego, a symbolem zniechęcenia inwestorów do warunków kosztowych prowadzenia działaności jest zamykanie firm i alokowanie produkcji tak, gdzie jest taniej.