Jakościową zmianą w nowej strukturze zarządu majątkiem państwowym będzie oddzielenie resortowej funkcji regulatora od właściciela, co szczególnie w wypadku energetyki okazało się złym rozwiązaniem i przyczyniło się do obniżenia wycen spółek.
Na przykładzie odchodzącego do historii resortu energii widać jak spróbowano eksperymentu, który zupełnie się nie powiódł: w tym samym miejscu skoncentrowano zarówno władzę regulacyjną, jak i właścicielską nad spółkami energetycznym. Taka symbioza regulacyjno-właścicielska przez blisko 4 lata spowodowała szereg problemów, które w pełni ujawniły się po ostrym wzroście cen uprawnień do emisji CO2, które spowodowały u polityków gorączkowe działania – motywowane zbliżającymi się wyborami – mające na celu zamrożenie cen prądu i wprowadzenie rekompensat dla przedsiębiorców, aby w możliwie najmniejszym stopniu odczuli wzrost cen energii elektrycznej.
W efekcie mieliśmy legislacyjny wyścig z czasem, w którym resort energii niestety nie potrafił oddzielić swojej roli i odpowiedzialności regulacyjnej od odpowiedzialności właścicielskiej, także wobec tysięcy akcjonariuszy mniejszościowych największych spółek energetycznych, które zostały w poprzednich latach częściowo sprywatyzowane przez giełdę. I w tym wyścigu liczył się przede wszystkim cel polityczny (zadowolenie wyborców z zamrożenia cen), więc nowo tworzone przepisy prawa miały przede wszystkim służyć polityce. Równolegle w grę wchodziły interesy spółek energetycznych, które przeplatały się w tym samym resorcie z interesami politycznymi i miały swoje odbicie w regulacjach. Niestety, jak pokazywała praktyka, kwestie właścicielskie przegrywały z celami politycznymi, czego efektem była przecena spółek energetycznych i rozregulowanie budowanego mozolnie przez dwie dekady rynku energii elektrycznej w Polsce.
Utworzenie Ministerstwa Aktywów Państwowych, które w filozofii swojego działania wraca do korzeni nadzoru właścicielskiego, czyli zlikwidowanego Ministerstwa Skarbu Państwa, oznacza w uproszczeniu, że jeden minister będzie dbał o zarządzanie podległymi mu spółkami, a inny o regulacje, które będą ich dotyczyć. Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców utworzenia MAP skomentował podczas konferencji „Państwo jako właściciel i regulator” współorganizowanej przez Fundację Przyjazny Kraj w następujący sposób: „ Ministerstwa nie będą pisać ustaw pod swoje spółki”. I to jest sedno sprawy, ponieważ pomieszanie roli właścicielskiej i regulacyjnej pokazało, że pokusa, aby tworzyć „pod siebie” przepisy była ogromna i trudno było jej się oprzeć. W nowym rozdaniu organizacyjnym, w przypadku spółek energetycznych znajdą się one pod właścicielskim nadzorem MAP, czyli przedstawiciel ministra aktywów państwowych będzie mieć w ręku kartę do głosowania podczas walnych, zaś kwestiami regulacyjnymi dotyczącymi rynku energii zajmie się resort klimatu, który będzie mieć także w swoich kompetencjach dbałość o bezpieczeństwo energetyczne. Zatem obydwa resorty będą skazane na współpracę, która w praktyce wcale nie może okazać się łatwa, ponieważ interesy regulacyjne oraz właścicielskie mogą się poważnie różnić, szczególnie na tak trudnym i dynamicznie zmieniającym się rynku jak energetyka. Niemniej taki rozdział był od dawna oczekiwany i postulowany przez ekspertów, ponieważ eksperyment z podporządkowaniem spółek skarbu państwa ponad dziesięciu ministerstwom okazał się niewypałem, a przykład resortu energii uwidocznił szczególnie, że ten sam minister nie powinien i rządzić, i regulować. Oczywiście praktyka pokaże dopiero na ile ten rozdział właściciela i regulatora nie jest jedynie fasadowy, ale kierunek zmian daje szansę, że te dwie domeny mogą być oddzielne z pożytkiem dla państwa i obywateli.