Wynik przetargu na budowę bloku energetycznego w Ostrołęce będzie papierkiem lakmusowym dla krajowych i zagranicznych prywatnych przedsiębiorców, jak robi się biznes warty miliardy złotych na styku firm, na które wpływ ma państwo i polityka rządu.
Kontrolowana przez państwowy koncern energetyczny Energa elektrownia w Ostrołęce chce wybudować blok opalany węglem o mocy 1000 MW. Zamierza przeznaczyć na tę inwestycję 4,8 mld zł. Nie byłoby nic dziwnego w tym przetargu, gdyby nie fakt, że wysokość ofert i jego przebieg wiele powiedzą nam dokąd zmierza coraz bardziej nacjonalizowana polska gospodarka.
Ale po kolei. Po pierwsze wszystkie trzy oferty (China Power Engineering, konsorcja GE Power/Alstom i Polimex Mostostal/Rafako) są powyżej kosztorysu zamawiającego. To akurat nie dziwi, bo takie sytuacje są coraz bardziej częste z uwagi na rosnące koszty wykonawców, np. z uwagi np. na podwyżki pensji i problemy ze znalezieniem pracowników. Ciekawiej dopiero zaczyna się przy bliższej analizie, kto i za ile chce wybudować siłownię. Najbliżej budżetu ofertę złożyli Chińczycy (4,85 mld zł), ale zdążyli już nas przyzwyczaić do tego w energetyce, że choć składają najtańsze oferty, to nie wygrywają przetargów. Tak było np. w przetargu na blok w Jaworznie (dla Tauronu), gdzie koncern CNEEC przegrał z Polimeksem, mimo że złożył ofertę tańszą o pół miliarda złotych. Chińczycy mówili wtedy, że „być może nie do końca” rozumieją polskie mechanizmy przetargowe, że zawsze wygrywa firma polska, nawet jeśli ma finansowe problemy. Ich oferta została wtedy odrzucona ze względów formalnych. Startowali także bezskutecznie do budowy bloku w Kozienicach dla Enei. Zobaczymy, ile wskórają w przetargu na Ostrołęce i czy kolejny raz nie dostaną kosza.
Drugą, co do wysokości ofertę, złożyło konsorcjum GE Power i Alstom – 6,02 mld zł. Ale wszystkich przebił Polimex Mostostal z Rafako – zaproponował aż 9,59 mld zł. Co więcej, prezes Mostostalu wypowiedział się, że… liczy na wygraną w przetargu. Oczywiście, cena nie stanowi jedynego kryterium zdobycia kontraktu, ale jego przebieg i wynik będzie niezwykle interesujący z powodu gigantycznej różnicy między kosztorysem kontrolowanej przez państwo elektrowni w Ostrołęce, a ofertą firm pod parasolem państwa: Polimex Mostostal (uratowany przed bankructwem przez państwo) oraz Rafako (ze względów strategicznych interesuje się nim Polski Fundusz Rozwoju kontrolowany przez rząd). Dodajmy, że kreowanie polityki energetycznej jest u nas domeną państwa i podlega decyzjom politycznym.
Jeśli okaże się, że wygra polskie konsorcjum, które ma znacząco droższą ofertę od Chińczyków i GE Power/Alstom, to będzie sygnał ostrzegawczy dla inwestorów, że państwowe firmy chcą robić interesy w pierwszej kolejności z państwowymi firmami. Łatwo wtedy o zawieranie umów na nierynkowych warunkach i wykluczanie prywatnych firm, nawet jeśli mają oferty bardziej konkurencyjne. W takim scenariuszu sytuacja prywatnych firm staje się nie do pozazdroszczenia, bo będę podmiotami drugiej kategorii w gospodarce. Można to maskować ideologicznie „patriotyzmem gospodarczym”, ale efekt będzie zły.
Zagrożenie takim zjawiskiem jest już dostrzegane. I budzi niepokój. Podczas Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Białymstoku we wrześniu zeszłego roku podczas inauguracyjnej debaty jeden z panelistów wygłosił pogląd, że wzrost udziału państwa w gospodarce prowadzi do osłabienia konkurencji i niezdrowych relacji, bo np. firmy państwowe podpisują ze sobą umowy i aneksy, które byłoby poza zasięgiem, gdyby po jednej ze stron był prywatny podmiot.
Dlatego z ogromną uwagą należy obserwować losy przetargu w Ostrołęce i jego ostateczny wynik.