Rekordowo mocny – w skali siedmiu lat – złoty do euro to dobra wiadomość na froncie walki z inflacją, ale zła dla eksportujących przedsiębiorców na wspólny europejski rynek, bo obniża im rentowność, a właśnie eksport na jednolity rynek UE jest dla wielu kluczowy. Z kolei tańszy dolar oznacza mniejsze wydatki na surowce, co powinniśmy odczuć np. w cenach paliw.
Zanotowany w lutym kurs 4,13 zł za euro tym bardziej przemawia do wyobraźni, że z grubsza dwadzieścia lat temu podobnie płaciliśmy za wspólną europejską walutę. Zatem mocny złoty towarzyszy nam nie tylko w ostatnich miesiącach i latach, ale w zasadzie podczas całej naszej obecności w UE. Owszem, w kilku momentach kryzysowych w gospodarce światowej (np. kryzys finansowy w USA w 2008 r.) kurs oscylował nawet wokół 5 zł, ale było to przejściowe i złoty relatywnie szybko wracał do mocnej formy. Obecne umocnienie, nie tylko względem euro, ale i dolara, można wiązać z utrzymywaniem przez Radę Polityki Pieniężnej niezmienionych stóp procentowych od jesieni 2023 roku, co kusi inwestorów zagranicznych, aby wymieniali euro i dolary na złotówki i kupowali dochodowe polskie obligacje rządowe. Główną stopę procentową mamy na wysokim poziomie 5,75 proc., co mocno kontrastuje z niższym poziomem stóp w strefie euro i USA, gdzie dodatkowo mieliśmy w ostatnim roku serię obniżek ceny kredytu, podczas gdy u nas stopy były zamrożone. Optymizm zagranicznych inwestorów bierze się także stąd, że obstawiają zakończenie wojny w Ukrainie, zatem Polska przestanie być traktowana jako przyfrontowy kraj podwyższonego ryzyka. Run na złotego skorelowany jest także z aktywami giełdowymi, gdzie również mieliśmy „byczy” początek roku. To wszystko powoduje, że z mocnego złotego mogą się cieszyć nie tylko turyści wyjeżdżający za granicę, ale również firmy importujące np. części do produkcji. Konsumenci się cieszą, bo tańszy import sprawia, że mogą liczyć na tańszy zakup wielu dóbr. A stąd tylko krok do dezinflacyjnego wpływu kursu walutowego, ponieważ jesteśmy narodem konsumentów i wiele dóbr importujemy, aby zaspokoić popyt wewnętrzny.
Mocny złoty staje się hamulcowym dla inflacji w bardzo ważnym momencie, ponieważ wyskoczyła ona na początku roku do poziomu aż 5,3 proc., a przed nami jeszcze przecież częściowe odmrożenie cen energii zamrożonej jedynie do końca trzeciego kwartału. Zatem umacniający się złoty może być cennym lekiem w okiełznaniu inflacji, która nadal jest grubo powyżej celu NBP (2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc.). A jeśli inflacja nie tylko przyhamuje, ale i spadnie w kolejnych miesiącach, to będzie poważnym argumentem, aby jednak obniżyć jeszcze w tym roku stopy procentowe ku uldze konsumentów i przedsiębiorców, a nie czekać do 2026 r., bo dysparytet stóp z innymi gospodarkami może okazać się nie do wytrzymania przez wiele eksportujących firm. To co dobre dla konsumentów (w tym turystów) oraz firm importujących, wcale nie jest dobre dla eksporterów. Oczywiście każdy ma swój kursowy próg bólu jeśli chodzi o rentowność, ale zawsze zbliżanie się kursu euro do granicy 4 zł wywoływało potężny niepokój. Jest to o tyle ważne, że eksport jest szalenie istotny dla naszej gospodarki pod względem wzrostu PKB, a utrata konkurencyjności polskich towarów za granicą wcale nie jest taka trudna, tym bardziej, że dla wielu firm to jest kolejny cios po skokowym wzroście lokalnych kosztów pracy w kilku ostatnich latach (głównie za sprawą płacy minimalnej) oraz drogiej energii. Na domiar złego mamy problemy w gospodarce Niemiec, naszym największym partnerze handlowym, gdzie i bez mocnego złotego cierpi eksport.
Zatem z mocnego złotego z jednej strony można się cieszyć, a z drugiej martwić. Szczególnie jeśli tak mocny ruch kursowy nastąpił w zaledwie kilka miesięcy. Lżej mają te firmy, które równolegle do eksportu dużo importują np. komponentów, bo mniej opłacalny eksport rekompensują tańszym importem i w bilansach zachowana zostaje równowaga. Inne mogą się również zabezpieczać przed ryzykiem kursowym, ale to kosztuje. Dlatego w interesie wielu uczestników rynku jest, aby kurs złotego był stabilny i przewidywalny, bo waluta nie powoduje huśtawki rentowności eksportu.