Rynek pracy

 

Załogi państwowych firm świetnie wyczuły polityczną koniunkturę, która nastała wraz ze zmianą rządu. W efekcie następuje eskalacja żądań płacowych, które dla utrzymania spokoju społecznego są zaspokajane.

Wszczynanie sporów zbiorowych na tle płacowym w spółkach kontrolowanych przez państwo obecnie w zasadzie to pójście „na pewniaka”. Przykładem powodzenia takiego ruchu z ostatniego tygodnia jest Lotos, a trwają właśnie negocjacje w KGHM. Wcześniej „swoje” wywalczyli już pracownicy spółek węglowych. Wystarczyło, że odbiły ceny węgla, aby załogi otrzymały nagrody i premie kwalifikowane jako „zadośćuczynienie” za kilka lat wyrzeczeń, kiedy spółki otarły się o bankructwo.

Podstawowe pytanie brzmi: na ile podwyżki związane są ze wzrostem efektywności pracy? Niestety obawiam się, że jest to ostatni element, nad którym zastanawiają się zarządy dzielące hojnie podwyżki. Na swój sposób załogi dostają coś w rodzaju „500 plus”, tyle, że np. „250 plus” albo „350 plus”. Taki rodzaj politycznego haraczu, który można wyrwać na kolejne lata.

Nie ma wątpliwości, że to, że pensje w Polsce rosną to dobra wiadomość, bo społeczeństwo staje się bardziej zamożne i stymulowana jest konsumpcja. Ale należy wyraźnie rozgraniczyć podwyżki motywowane sytuacją na rynku pracy, gdzie brakuje pracowników, albo zwiększoną wydajnością pracy, a zwykłym rozdawnictwem pieniędzy pod presją załóg. O ile te pierwsze motywacje są typowe dla firm prywatnych, którym nikt nie dosypie w razie potrzeby, jak np. spółkom węglowym, to rozdawnictwo cechuje firmy państwowe. Oczywiście na skalę ich możliwości finansowych, ale pamiętajmy, że obecnie spółki korzystają z dobrej koniunktury, a kiedy się pogorszy, wysokie stałe koszty osobowe zawsze są kamieniem ciągnącym finanse w dół. Przekonały się o tym np.  państwowe spółki górnicze, którze przeżyły kilkuletnie załamanie cen węgla tylko dzięki wsparciu państwa.

Hojne podwyżki mają jeszcze jeden ważny aspekt, tym razem dla akcjonariuszy, bo wiele z firm jest notowanych na giełdzie i – obok państwa – ma w swoim akcjonariacie instytucje finansowe i inwestorów indywidualnych. Wypłacanie podwyżek i premii faktycznie obniża możliwości wypłaty dywidendy, czyli ogranicza dystrybucję środków do załóg, z pominięciem akcjonariuszy. Skarb państwa to gładko przełyka, bo ministrowie kierują się kalkulacją polityczną – od przyszłego roku mamy prawdziwy maraton wyborczy, a nic tak nie przekonuje wyborców, jak pełne portfele.