Energetyka

Do banków wycofujących się z finansowania energetyki węglowej i kopalń dołączył mBank. To kolejny sygnał, że branża węglowa w Polsce ma coraz bardziej pod górkę, a tworzenie mitów, że „mamy węgla na 200 lat” nie przystaje do globalnych trendów, które zdobywają zwolenników w branży finansowej oraz wielkich firmach, które także u nas wdrażają politykę „zero carbon footprint”.

Wiceprezes mBanku ds. bankowości korporacyjnej i inwestycjnej Adam Pers napisał w serwisie LinkedIn, że nie dość, że bank ograniczy finansowanie węglowych projektów, to jego celem jest zwiększenie zaangażowania w źródła odnawialne i niskoemisyjne. Przekładając to na praktykę rynkową: w mBanku nie będzie można dostać kredytu na blok węglowy lub nową kopalnię, o których marzy resort energii, ale na farmę wiatrową lub fotowoltaikę już tak. Decyzja nie jest fenomenem, bo mBank wpisuje się w trend, który staje się udziałem coraz większej liczby podmiotów z branży finansowej: przybywa banków nie chcących kredytować „czarnych inwestycji”, tak samo jak firm ubezpieczeniowych, które wygaszają wydawanie polis na takie inwestycje lub działalność. Wspólnym mianownikiem jest odpowiedzialny, zrównoważony rozwój, który jest zgodny z procesem dekarbonizacji prowadzonym w Unii Europejskiej.

Kolejne instytucje finansowe, które mówią „stop” finansowaniu węglowych inwestycji to fatalna wiadomość dla naszego resortu energii, który trwa ideologicznie przy modelu energetyki węglowej, która obecnie nadal daje Polsce ok. 80 proc. prądu. Ale o tym, że taki trend dekarbonizacji finansów jest ogromnym obciążeniem świadczy fakt problemów jakie były przy dopięciu finansowania ostatniego (podobno) wielkiego bloku węglowego w Ostrołęce. Od wielu miesięcy byliśmy świadkami wręcz opery mydlanej pt. „Kto da kasę na Ostrołękę?”. Inwestorzy i akcjonariusze spółek giełdowych jak ognia boją się zaangażowania swoich firm w taki projekt. Jednak o wszystkim tak naprawdę decyduje wielka polityka i władza jaką ma resort energii nad koncernami z branży energetycznej, oraz państwo rozpychające się w branży finansowej. I jeśli państwo chce, to jest jeszcze w stanie przeforsować realizację inwestycji węglowej potężnych rozmiarów, wszak kontroluje także pokaźną część sektora finansowego, i zawsze ktoś na mocy politycznej decyzji się „dorzuci”. Jednak tworzy to poważne ryzyko dla wszystkich zaangażowanych w finansowanie i ubezpieczanie projektów węglowych, a także samych inwestorów. Bo jeśli Unia Europejska się nie rozpadnie, albo Polska z niej nie wyjdzie, to postępująca dekarbonizacja przełoży się na dalszy wzrost uprawnień do emisji CO2, co może nawet stosunkowo nowe projekty węglowe (czas życia elektrowni na węgiel wynosi 30-40 lat) zepchnąć poniżej progu rentowności, a co za tym idzie przynieść straty zaangażowanym akcjonariuszom, bankom i ubezpieczycielom. Dlatego decyzja mBanku powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich zwolenników lobby węglowego, którzy popierają budowę „czarnych” bloków i propagandowo wierzą, że mamy węgla „na 200 lat”.

Zresztą nie tylko z sektora finansowego dochodzą groźne pomruki dla energetyki węglowej. Także odpowiedzialne środowiskowo wielkie firmy starają się wyeliminować u siebie „ślad węglowy” i pochwalić się taką polityką CSR. Taka strategia nosi nazwę „zero carbon footprint” i polega na zapewnieniu sobie dostaw wyłącznie zielonej energii, czy to z własnych źródeł, czy zakupu tzw. zielonych certyfikatów. Pierwszy model wprowadziła w Polsce sieć handlowa IKEA, która może pochwalić się nie tylko fotowoltaiką, ale także własnymi farmami wiatrowymi, skąd czerpie energię. Drugi model rozwija Carlsberg Polska (d. Okocim), który tak lokalnie realizuje globalną politykę „zero carbon footprint” całego duńskiego koncernu.

Oczywiście, w polityce wielkich firm może także nastąpić zmiana i powrót do „czarnej energii”. Ale raczej może być to wyłącznie pokłosiem… nacjonalizacji w Polsce. Wystarczy, że mBank zostanie wystawiony na sprzedaż (jako efekt fuzji Deutsche Banku i Commerzbanku) i kupi go jakiś polski „narodowy czempion”. Wtedy można przypuszczać, że raz dwa zmieni strategię i wyłoży kasę np. na budowę kopalni. Ale dopóki do tego nie dojdzie, bank stawia na zieloną energię i wysyła mocny komunikat do lobby węglowego.