Energetyka

Po długich latach utrudniania upowszechniania prosumenckich instalacji OZE najwyraźniej nadszedł czas, gdy włączono zielone światło polityczne dla energetyki  prosumenckiej, a firmy energetyczne włączyły się aktywnie do łańcucha usług, który ułatwia zainstalowanie urządzeń i zachęca do tego nie tylko indywidulanych odbiorców, ale także małych przedsiębiorców.

Taka zmiana nastawienia do energetyki prosumenckiej, to przede wszystkim zasługa resortu technologii kierowanego przez Jadwigę Emilewicz. Z tego resortu pochodzi szereg inicjatyw mających ułatwić produkcję energii elektrycznej na własny użytek przez prosumentów. Sejm właśnie przegłosował zrównanie stawki VAT na domowe instalacje fotowoltaiczne, co będzie kolejną zachętą dla rozwoju tej formy wytwarzania energii przez gospodarstwa domowe. Wydawałoby się, że to drobna sprawa, ale w rzyczywistości ogromny krok do rozwoju fotowoltaiki, bo dotychczas jedynie instalacje na dachach były objęte stawką 8 proc. VAT, a pozostałe 23 proc. (np. w ogrodzie). Wystarczy, że instalacja będzie funkcjonalnie związana z domem, aby płacić niższy VAT. Zatem każdy, kto z różnych powodów nie może albo nie chce robić instalacji na dachu domu, teraz będzie mógł wybrać sobie dowolne miejsce, także na innych budynkach wchodzących w skład gospodarstwa, a także na jego terenie.

Takie działania, to wyjście naprzeciw rosnącemu lawinowo zainteresowaniu Polaków takimi instalacjami. Resort pochwalił się ostatnio, że dziennie powstaje już ok. dwustu takich instalacji, a Polska pod względem dynamiki wzrostu awansowaliśmy do ścisłej czołówki europejskiej. Jednak prosumenci czekają jeszcze na wiele innych ułatwień legislacyjnych, np. dotyczących zrównania ilości energii jaką prosument może pobrać z sieci w stosunku do oddanej.

Atrakcyjność energetyki prosumenckiej, głównie solarnej, dostrzegło wielu dostawców prądu i starają się zaoferować swoim odbiorcom końcowym kompletną usługę związaną z dostarczeniem i przyłączeniem urządzeń. Jeden z największych koncernów energetycznych pochwalił się, że tylko w pierwszym półroczu przyłączył aż dziewięć tysięcy instalacji. Można powiedzieć, że nastała wręcz moda na energetykę prosumencką i wiele firm widzi w tym swoją szansę. I trzeba przyznać, że to nowość, bowiem przez ostatnią dekadę ułatwienia prosumenckie były na szarym końcu zainteresowań zarówno polityków, jak i firm energetycznych. Produkcja energii na własne potrzeby, z możliwością oddania nadwyżki do sieci, traktowane były bardziej jak widzi misie konsumentów niż coś, co może zmienić obraz polskiej energetyki zdominowanej przez węgiel. Oczywiście OZE prosumenckie jest rozproszone i w sumie nie może się równać z wielkim inwestycjami w bloki energetyczne o mocy kilkuset czy tysiąca megawatów, ale ma ogromne zalety, także strategiczne. Od lat toczy się debata czy z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa korzystna jest skoncentrowana energetyka, opierająca się na wielkich blokach, której łatwo zaszkodzić lub zniszczyć, czy też rozproszona,  która ze względu na mnogość lokalizacji i mocy jest bardzo trudna do systemowego zdestabilizowania. I choć nadal budujemy wielkie bloki, to zaczyna być doceniana także energetyka prosumencka ze względu na jej bezpieczeństwo. Dotychczas można było usłyszeć, że utrudnianie życia prosumentom było na rękę lobby węglowemu, któremu wcale nie zależy na rozwoju samodzielnych rozproszonych instalacji, bo w ten sposób koncerny tracą klientów, którzy kupują mnie energii, nadwyżkę mogą odsprzedać, a więc węgla będzie mnie potrzeba. Nie wiadomo do końca ile w tym jest prawdy, ale musiały być mniej bardziej skuteczne naciski, aby tej prosumentom wcale nie ułatwiać życia.

Zielone światło dla prosumentów wynika także z czystej kalkulacji politycznej, ponieważ Polska ma poważny problem z osiągnięciem 15 proc. udziału OZE w wytwarzaniu do 2020 r. Tego wymaga od  nas Bruksela, a wiadomo już, że ze względu na zastopowanie rozwoju farm wiatrowych przed kilkoma laty, co było czystą decyzją polityczną, dodajmy na rękę lobby węglowemu, tego celu nie osiągniemy i będziemy musieli się gęsto tłumaczyć w Brukseli (obecnie mamy ok. 13 proc. udział). Dlatego fakt, że tak dobrze zaczyna nam iść prosumencka energetyka, głównie fotowoltaika, może być dowodem na to, że mamy jednak sukcesy jeśli chodzi o OZE, a więc możemy liczyć na polityczną pobłażliwość Brukseli w razie nieosiągnięcia celu 15 proc. w 2020 r. Można powiedzieć, że prosumenci przyszli rządowi w sukurs, aby pokazał w Brukseli sukces z OZE.