Górnictwo

Wiele wskazuje, że 2020 będzie rokiem prawdy dla przyszłości polskiego górnictwa i energetyki węglowej, Bez trudnych decyzji politycznych się nie obejdzie, bo kierunek dekarbonizacyjny europejskiej polityki jest jednoznaczny i Bruksela nie zaakceptuje udawania, że wszystko w naszym kraju pozostanie „po staremu”.

Wśród górniczych załóg i związkowych liderów wyczuwalne jest napięcie i zdenerwowanie, bo zaczynają rozumieć, że dotychczasowy model polskiego górnictwa i energetyki się kończy. Tak samo jak czteroletni okres niepisanego paktu między lobby węglowym a klasą polityczną, który blokował konieczne reformy oraz dawał przyzwolenie na realizację – pod groźbą strajków – płacowych żądań.

W nowy rok wchodzimy z otwartym konfliktem dotyczącym podwyżki płac o 12 proc. w największej spółce górniczej Europy – PGG. Dotychczasowe rozmowy zakończyły się fiaskiem, nie wiadomo ile uda się  osiągnąć przy udziale mediatora, a górnicy – jak to mają w zwyczaju – oczekują na rozmowy o przyszłości branży z kimś wyżej umocowanym niż jedynie ministrem. Tymczasem fundusze płac w spółkach górniczych były w ostatnich latach często obrazem festiwalu płacowych żądań, które najczęściej były spełniane z powodu chęci utrzymania tzw. spokoju społecznego, czyli przekładając na język zrozumiały – chęci nie zrażania sobie rzeszy wyborców w maratonie wyborczym, który rozpoczął się jesienią 2018. Jednak polityczne kalkulacje zakończą się już pod koniec pierwszego półrocza, po wyborach prezydenckich. I wówczas można spodziewać się mocnego usztywnienia stanowiska politycznego wobec górników, co dla wielu może być szokiem i mogą się poczuć po prostu oszukani. Zbiegnie się to z koniecznością ostatecznego powiedzenia „tak” dla neutralności klimatycznej, bo chyba dla wszystkich jest jasne, że Polska pod tym względem kupiła jedynie w Brukseli czas, aby spokojnie zakończyć okres wyborczy. I nie będzie dla nas żadnej derogacji, bo na stole leżą w Unii ogromne pieniądze, i jeśli o nich myślimy, to trzeba dużo dać w zamian, o czym nie chcą słyszeć związkowi liderzy. Jednak i tu wahadło przechyli się na korzyść Brukseli, choć pewnie nie obędzie się bez propagandowej walki, aby pokazać nasze decyzje jak zwycięstwo „suwerena”.

Zatem można założyć, że polityka dekarbonizacji wkroczy do nas ze zdwojoną siłą, co dla górnictwa jest dużym wyzwaniem. Takim samym jak spadające ceny węgla energetycznego, które w ARA są już poniżej 55 dol. za tonę, a to oznacza, że niebezpiecznie zbliżamy się do progu bólu i kopalnie znowu znajdą się na minusie. Tym bardziej, że na granicach nadal mamy tani węgiel rosyjski, który wlewa się milionami ton do kraju. Dlatego oczekiwania górników, że w 2020 r. będą rosły – i to znacząco – ich pensje brzmią jak science fiction – przynajmniej w kategoriach ekonomicznych. I za chwilę wyzwaniem może być wypłacenie pensji w starej wysokości, bo koszty osobowe to z grubsza połowa kosztów w kopalniach, a wydajność jest słaba.

Z zapowiedzi politycznych wynika, że drugi rok z rzędu będziemy mieli ingerencję w ceny prądu dla gospodarstw domowych. Ale i tak zatwierdzone już taryfy G nie pokrywają kosztów wytworzenia energii, co widać po raportach o tworzeniu rezerw przez koncerny energetyczne. Prawdy nie da się ukryć, po prostu prąd przy obecnych cenach CO2 kosztuje tyle ile kosztuje, i ktoś musi dokładać, aby było taniej. Zatem dla energetyki szykuje się kolejny trudny, także pod względem problemów z aktywami węglowymi, które stają się kulą u nogi. Jak by tego było mało pod znakiem zapytania staje rozgrzebany projekt bloku węglowego Ostrołęka C, który miał być ostatnią tak dużą „brudną” siłownią, a nadal nie wiadomo skąd znaleźć wszystkie pieniądze na jej budowę, nie mówiąc już o przewidywanych wzroście kosztów o kilka miliardów. Dla losów tej ostatniej inwestycji kluczowe może być przejęcie przez Orlen Energi, która razem z Eneą buduje Ostrołękę. Orlen chce być bardziej „zielony”, więc kolejny blok węglowy kłóci się z pomysłem farm wiatrowych na Bałtyku oraz byciem spółką „eko”. W sumie wygląda, że branża górnicza i energetyka na długo zapamiętają 2020 r., i to wcale nie w sposób jaki sobie by życzyli.